, 22.11.2021

Jak RADYKALNIE poprawić jakość swojego myślenia?

sportsmeny

Naucz się myśleć! Myślenia można się nauczyć!

Myślenie krytyczne, myślenie koncepcyjne, twórcze, abstrakcyjne, nieskrępowane. Szybkie myślenie i natychmiastowe podejmowanie trafnych decyzji (one często nie mogą być trafne! Zwłaszcza na początku). 

Uważam, że podobnie jak tak zwany słuch absolutny, również umiejętność myślenia, szybkiego, nieskrępowanego, wolnego, abstrakcyjnego – to cecha, którą można wyćwiczyć – wbrew obiegowym opiniom, że albo to się ma, albo nie. Tak samo słuch absolutny – opracowałem autorską metodę, bazującą na intensywnej nauce solmizacji, łączeniu wysokości dźwięku z nazwą i wypracowywaniu nawyków pamięciowych (wysokość dźwięku – nazwa dźwięku), metoda ta sprawdziła się i pomogła w kształceniu słuchu dziesiątek szkolonych aktorów – muzycznych amatorów. 

Uważam, że w każdej dziedzinie istnieć może metoda umożliwiająca proces dydaktyczny, jak również w znacznym stopniu upraszczająca i przyspieszająca proces nauki. I moim zdaniem - podobnie jest w dziedzinie myślenia. 

Skala tego artykułu, opracowania przerosła już najśmielsze oczekiwania. Porusza on w tej chwili ogromną ilość różnych aspektów, które tylko pozornie mogłoby się wydawać, że stanowią odejście od głównego tematu. Z mojej perspektywy nie może być mowy o sprawnym myśleniu twórczym bez wiedzy na temat dyrygentury, fal radiowych, sztuk walki, muzyki dodekafonicznej, teatru ruchu, butoh, biomechaniki Meyerholda, sztuki i instynktu przetrwania, konstrukcji psychicznej, umiejętności dążenia ku gwiazdom i jeszcze kilkudziesięciu innym dziedzinom. Czy się to komuś podoba czy nie. Jeśli to ja jestem nauczycielem, którego zadaniem jest przekazanie wiedzy, patentu, praktycznych rozwiązań, wszystkiego, dzięki czemu istnieje szansa, że uzyskany zostanie odpowiedni efekt - to ja określam kształt i zakres niniejszego opracowania.

Zapraszam do lektury wyłącznie osoby zainteresowane stylem myślenia jaki prezentuję. Jeśli ktoś czuje, dostrzega skuteczność mojego działania, mojego myślenia - z pewnością skorzysta z moich koncepcji, uwag, którymi chętnie i bez ograniczeń podzieliłem się w tym artykule. Jest to całkowicie moja autorska wizja a nie jakieś typowe, klasyczne opracowanie, jakich mnóstwo jest w literaturze. 

 

Książka? 

I jeszcze jedna informacja, niechaj ona również stanowi inspirację do działania, niechaj stanowi dowód na to, jak moje metody, które prezentuję w tym opracowaniu faktycznie sprawdzają się w praktyce. Ja miałem napisać krótki artykuł o myśleniu krytycznym, na kilka tysięcy znaków. Ten artykuł ma ponad 140 000 znaków i byłem już o krok od tego aby go nie publikować, a od razu wydać książkę - oczywiście jeszcze bardziej rozpisując przedstawione tutaj zagadnienie. Uznałem jednak, że zrobię inaczej - artykuł, owszem, opublikuję i w oparciu o niego napiszę książkę i wydam, w najbliższym czasie. Książka będzie stanowiła szerokie rozwinięcie treści przedstawionych w tym tekście. Chociaż tak naprawdę czuję się gotów napisać wiele książek i to bardzo praktycznych, faktycznie przydatnych i będących w stanie faktycznie poprawiać jakość myślenia w wielu dziedzinach. Co też ciekawe i myślę, że warto o tym powiedzieć, stworzenie, wykreowanie całej koncepcji takiego dzieła, wraz z napisaniem - mówię o tym artykule, to praca jaką wykonuję w ciągu kilku dni, realizując przy tym równolegle całą resztę swoich licznych zadań, włącznie z prowadzeniem treningów zapaśniczych, zarządzaniem różnymi wycinkami moich firm. 

Powiem szczerze. Ja nie widziałem osób posiadających taką łatwość produkowania treści i powiem też, że bardzo chętnie poznałbym je, nawiązał współpracę. Wiem też, że moja łatwość w tym zakresie jest wynikiem naprawdę ciężkiego treningu jaki odbywam dosłownie każdego dnia, dosłownie w każdej chwili mojego życia. 

 

Dalej!

Nasz umysł to wojna. Pole wielkiej bitwy, gonitwy przeciwstawnych myśli, z których musimy wybierać te zdecydowanie najlepsze. Ale niekoniecznie! 

Artykuł ten ma już przynajmniej kilka wstępów – a ten będzie kolejnym. Dość istotnym. Może najbardziej? Artykuł z bardzo krótkiego, zrobił się bardzo długi. Nie czytaj go jeśli nie masz na to ochoty. Nie czytaj go – jeśli nie pokładasz ani krzty wiary w to, że ja posiadam wiedzę na temat jednego z najważniejszych procesów w życiu człowieka (i nie tylko) – procesu myślowego. A czy posiadam? Życzę każdemu uzyskania takich umiejętności w zakresie myślenia, jakie ja posiadłem. Oczywiście dziękuję rodzicom, niektórym, bardzo nielicznym nauczycielom, dziękuję też sobie. Tak, śmiało mogę powiedzieć. Jestem ekspertem w tej dyscyplinie. W dyscyplinie myślenia. Postarałem się w tym opracowaniu przedstawić konkretne techniki, patenty, które potęgują umiejętności myślowe. Rozwiązania do których dochodziłem latami. 
A czy uzyskuję wyniki? Czy moje myślenie, mój styl myślenia, moje metody myślenia doprowadzają mnie do określonych wyników? Sami spróbujcie ocenić. Ja wiem tylko jedno – naprawdę polecam poświęcić chwilę życia na przeczytanie moich porad i wniosków. Uważam, że mogą być naprawdę pomocne. 

 

Co będzie jeśli przeczytasz ten artykuł? 

Istnieje szansa, że artykuł ten wywróci Twój umysł do góry nogami! Jeśli zaś po przeczytaniu go stwierdzisz, że wszystko co w nim było – było Ci znane, znane i oczywiste – koniecznie napisz pilnie do mnie wiadomość – musimy pilnie porozmawiać. 

Ten tekst to zbiór moich naprawdę najlepszych metod. Ale i tak wszystkie staram się przedstawić w telegraficznym skrócie. Na dobrą sprawę to zagadnienie nadaje się na książkę. I kto wie czy takowa nie powstanie. W zasadzie myślę, że książek może powstać całkiem dużo i to w najbliższym czasie. A może to jednak będą kursy online?? Zobaczymy. 

 

No to jednak – co się stanie jeśli przeczytasz i przyswoisz wiedzę z tego artykułu? 

Z ogromną dozą pewności mogę wykrzyczeć. Jeśli faktycznie przeczytasz i wdrożysz chociaż część uwag, pomysłów rozwiązań – a dotychczas ich nie stosowałeś, zmieni się bardzo wiele. Przede wszystkim istnieje szansa, że uzyskasz łatwość myślenia, łatwość działania i znacznie wyższe możliwości w zakresie tworzenia nowych pomysłów i umiejętności rozwiązywania istniejących problemów. Moim zadaniem jest pobudzić Twój umysł, ośmielić Cię, dodać Ci odwagi, gdyż jak się okazuje odwaga w myśleniu jest bardzo ważna. Generalnie odwaga jest ważna – gdyż jeśli myślimy, że coś jest niemożliwe, czegoś się nie da wykonać, zrobić, osiągnąć – automatycznie zamykamy kanały, podążając którymi moglibyśmy dojść do bardzo ciekawych odkryć. Ale nie idziemy tam, blokujemy się na bardzo wczesnych etapach, nie dopuszczamy nawet takich myśli uznając je za nierealne. 

A co to znaczy, że coś jest nierealne? Czy to oznacza, że wydaje nam się, że nie jesteśmy w stanie tego osiągnąć, zrealizować? A być może po prostu boimy się pomyśleć o tym, że jesteśmy w stanie, boimy się dalej myśleć w sposób taki, aby odszukać rozwiązanie? Boimy się gdyż nie wierzymy w nasze możliwości. I to jest zamknięte koło, zaklęty krąg – z którego koniecznie trzeba się wyrwać. 

Co się zmieni?

Zastosowanie moich uwag, patentów, rozwiązań - pomoże dosłownie każdemu, działającemu w każdej dziedzinie życia. KAŻDEJ I KAŻDEMU. Sprzedawca po wdrożeniu przedstawionych przeze mnie metod będzie mieć znacznie lepsze pomysły na temat tego jak skonstruować ofertę, ustalić rabaty, zachęcić kupującego do dokonania większego zakupu. Muzycy, kompozytorzy, dyrygenci - wyciągną całą masę inspiracji, pomysłów, koncepcji. Kadra zarządzająca otrzyma szereg praktycznych narzędzi - zarówno praktycznych, jak również poszerzających horyzont, umiejętność analizy i podejmowania szybkich i trafnych decyzji. Już o takich dziedzinach jak teatr, marketing, aktorstwo, malarstwo czy literatura piękna - nawet nie wspominam. Moje opracowanie z pewnością będzie przydatne dla absolutnie każdego przedstawiciela, każdej twórczej profesji. Również dla śledczych, agentów wywiadu, którzy kompletnie nie posiadają wyobraźni, ani umiejętności obserwacji, umiejętności łączenia faktów, odczytywania po ciele i zachowaniu relacji łączących poszczególnych gangsterów. Kompletny brak fantazji, wyobraźni jest zagrożeniem również dla ochroniarzy z biedronki - gdyż i tam umiejętność rozpoznania złodzieja, wyczucia po pewnych cechach szczególnych, że to on a następnie przyłapanie go na gorącym uczynku zamiast złojenia przed kradzieżą - to podstawa działania służby ochrony w tych sklepach i osoby, które są mało sprytne po prostu do tej pracy się nie nadają. I do żadnej innej również! 


Wyobraźnia wymaga odwagi! Wyobraźnia jest jednym z najważniejszych czynników w procesie myślenia. Każdego rodzaju myślenia.

Rozbudzanie wyobraźni to proces, nad którym trzeba pracować – również będę o nim pisać w swoim opracowaniu. Sporo uwagi poświęcę pracy nad rozwojem wyobraźni. W skrócie powiem teraz - tym lepsza będzie nasza wyobraźnia im więcej czasu poświęcimy na obcowanie ze sztuką, tworzenie, czytanie literatury pięknej. Ale również pod wpływem różnych działań i doświadczeń nasza wyobraźnia będzie rozbudzana. Dlatego tak ważne, moim zdaniem, jest to, aby działać na wielu płaszczyznach, poszerzać swoje horyzonty, spektrum zainteresowań i cały czas dążyć do rozwoju w wielu dziedzinach. Często mi się zarzuca, że nie jestem skoncentrowany na jednej rzeczy, że gdybym całą energię skierował na jedną dziedzinę to wygrałbym znacznie więcej... Ale chwila! Przecież nie byłoby mnie gdybym nie działał właśnie w tak wielu dyscyplinach! To one mnie uformowały, sprawiły, że mój umysł jest w stanie tworzyć z łatwością odważne wizje w niemal każdym obszarze. A to bardzo istotne, gdyż każde działanie najpierw zaczyna się od wizji i to nawet jeśli działanie jest bardzo spontaniczne. 

Zapraszam serdecznie do zapoznania się z moimi doświadczeniami, również sytuacjami, które były dla mnie ważne a które postaram się przedstawić w celu pokazania jaki wpływ na mnie wywarły - właśnie w kontekście sposobu mojego myślenia. 

 

Zgłębiaj wiedzę! Wchodź daleko, szukaj informacji! 

Mój artykuł porusza ogromną ilość wątków i uważam, że może stanowić dla kogoś, kto faktycznie chce uzyskać pewien efekt odpowiednią inspirację. Jeśli w artykule wspominam np. o Wsiewołodzie Meyerholdzie czy charakterystycznej twórczości Walerija Gergijewa to w przypadku tego pierwszego warto usiąść nad wczesną twórczością Serigieja Eisensteina i zapoznać się z nią - z racji tego, że był on uczniem Meyerholda i pewne rozwiązania biomechaniczne są wykorzystane w grze, w filmach takich jak "Strajk", "Pancernik Potiomkin, czy "Październik". W przypadku analizy twórczości Meyerholda warto zapoznać się też z jego etiudami, które zostały nakręcone i we fragmentach dotarły do naszych czasów. Wszystko jest obecnie swobodnie dostępne a nie jak jeszcze 15 lat temu - gdzie materiały takie trzeba było zdobywać z uporem maniaka (co czyniłem zawsze bardzo, bardzo skutecznie). W przypadku zaś Waleriego Gergijewa - nie wystarczy tylko z uwagą przenalizować 15-20 kolejnych symfonii w jego wykonaniu... Warto również zobaczyć reportaże z jego masterklasów, które w niesamowity pokazują na czym polega praca dyrygenta.

 

Biały wywiad w służbie zgłębiania wiedzy. A może wiedza i szeroki horyzont w służbie białego wywiadu? 

Każda kolejna informacja wynika z poprzedniej. Zgłębianie wiedzy - zgodnie z moją propozycją polega na odkrywaniu kolejnych faktów, łączeniu ich ze sobą i podążaniu dalej, odkrywaniu nowych możliwości, informacji. Swoją drogą w ten sposób działa tak zwany biały wywiad - czyli zbieranie informacji w oparciu o źródła jawne. Biały wywiad nie polega na samym zebraniu informacji - tylko z jednej strony na poddaniu tych informacji analizie, umiejętności łączenia faktów, a z drugiej strony na umiejętności prowadzenia tego procesu niemal bez końca - można bowiem wyciągać kolejne i kolejne wnioski, do tego łączyć je z innymi faktami, np. takimi, którymi dysponowaliśmy wcześniej. Szybki i sprawny umysł, do tego napełniony odpowiednią wiedzą, poddany odpowiedniemu treningowi, będzie w stanie wyciągać w krótkim czasie, naprawdę potężne wnioski. A niekiedy wystarczy dosłownie kilka faktów aby ktoś, kto jest odpowiednio przygotowany, był w stanie wyciągnąć bardzo dalekie i trafne wnioski, na dodatek będąc czujnym aby nie popaść w błędne założenia, wpaść w pułapkę, ślepą uliczkę.   

Jeśli ktoś myśli, że to wszystko naprawdę nie ma sensu dla niego, gdyż on liczył na praktyczny poradnik dla przedsiębiorcy - zarządcy - managera - to pragnę poinformować, że ludzkość dotychczas nie doświadczyła jeszcze bardziej praktycznego poradnika w zakresie myślenia niż ten tutaj. 

Dla kogo jest ten artykuł?

Ten artykuł jest przeznaczony dla tych, którym faktycznie zależy na tym aby coś zmienić, aby nauczyć się czegoś, co będzie mogło mieć realny wpływ na życie, być może będzie stanowić wielki przełom, kamień milowy. Pierwotnie miał to być krótki artykuł tłumaczący czym jest tak zwane myślenie krytyczne. Gdy tylko dotknąłem samego zagadnienia myślenia krytycznego, zaczęły wylewać się ze mnie myśli, które postanowiłem zapisać – i ostatecznie powstało to opracowanie. Może ono być naprawdę bardzo pomocne, a z pewnością bardzo, ale to bardzo mnie cieszy fakt, że tekst ten przedstawię zatrudnianej przeze mnie kadrze zarządzającej, która wiem, że wyciągnie z tego materiału bardzo dużo praktycznych porad – radykalnie podwyższając jakość swojej pracy. Ten artykuł to również potrzeba dzielenia się wiedzą. Prawdopodobnie doszedłem w swoim życiu do tego etapu gdzie kompletnie nie mam już potrzeby utrzymywania wiedzy tajemnej dla siebie – chcę się dzielić, chcę przekazywać swoją wiedzę dalej. Ale nie tylko moja karda zarządzająca skorzysta – skorzystają również sprzedawcy, copywriterzy, marketingowcy, projektanci elektroniki. Oni wszyscy osiągnął określone korzyści. Wymierne i wysokie. 

 

Wpływ diety, trybu życia na nasze myślenie 

Rozpocznę od kilku porad nie związanych bezpośrednio z samym myśleniem ale moim zdaniem posiadającym istotny wpływ na nasze procesy myślowe. 

 

Zero alkoholu, używek! 

Możecie wierzyć lub nie, ten kto mnie zna – wie jak jest. Nigdy, ale to nigdy w życiu nie spożyłem ani kropli alkoholu, nie wypaliłem ani jednego papierosa, nie przyjmowałem narkotyków. Od najmłodszych lat panicznie unikam wszelkich substancji, które mogłyby wywierać wpływ na mój umysł, odbiór rzeczywistości. Naprawdę wiem o czym piszę. I z całego serca polecam! Patrząc na wiele osób – stwierdzam, że naprawdę uzyskuję przewagę dzięki unikaniu wszelkich substancji psychoaktywnych. 

 

Odpowiednia dieta i suplementacja 

Myślę, że istnieje wiele opracowań dotyczących wpływu odżywiania, przyjmowania witamin itp. na zdrowie i sprawne myślenie człowieka. W tym artykule ja jedynie zasygnalizuję tę kwestię i sugeruję aby poświęcić dodatkową uwagę nad literaturą fachową opisującą to zagadnienie. 

Istnieje szereg pierwiastków i witamin, które są bardzo ważne w pracy mózgu. Ja wymienię tutaj chociażby witaminy grupy B, witaminę C (która ma istotny wpływ nie tylko na mózg!), D, miedź, magnez, cynk, omega-3, aminokwasy. Jeżeli nie jesteśmy w stanie zapewnić sobie wszystkich niezbędnych składników w diecie – koniecznie musimy stosować suplementację. W dowolnym wypadku witaminę C możemy przyjmować każdego dnia bez obawy, że ją przedawkujemy.

Zadbanie o wyeliminowanie alkoholu i odpowiednie dobranie diety zdecydowanie nam pomoże w uzyskaniu sprawności naszego mózgu! 


Sport, aktywność fizyczna, układ krążenia

Do kwestii sportowych ja będę wielokrotnie wracać. Ale w tym miejscu chcę skupić się zwłaszcza na jednym aspekcie. Sport to zdrowie, zwłaszcza w pewnym wieku ma kolosalne znaczenie. Od kiedy zacząłem regularnie biegać i nie chodzi tu o zwykłe bieganie tylko ostre treningi biegowe prowadzone przez trenera naszego klubu KAVKAZ - Bartosza Bednarczyka, które odbywają się dwa razy w tygodniu, treningi w których udział bierze wysportowana i silna młodzież wyczynowo trenująca zapasy. Pamiętam pierwsze miesiące, gdy po prostu umierałem na tych treningach, zdychałem. Aktualnie znoszę je doskonale i z treningu na trening jest coraz lepiej! 

Przed rozpoczęciem treningów biegowych miałem problemy z sercem. Byłem przekonany, że wynika to ze stresu. Miałem już całkowicie ciemne myśli związane ze stanem swojego zdrowia. To również ma wpływ na to, w jaki sposób myślimy!!! Ludzie mówili - idź do lekarza, koniecznie, bo się wykończysz. Nie poszedłem. Ja wiedziałem co mi jest. Wiedziałem co powie lekarz. Odpoczywać, urlop itd. Wiedziałem, że mam kłopoty i bez badania. Przyjmowałem czarny scenariusz. Oczywiście, że stres również ma znaczenie. Jednak uważam, że to właśnie intensywne treningi biegowe miały kluczowe znaczenie. Wtorek - trening podbiegów, sobota trening interwałów na stadionie. Same treningi zapasów dawały mi zbyt mało. 

Podzielę się też pewnym wrażeniem, odczuciem. O ile wcześniej czułem jak moje serce pracuje ciężko, jakby się przytyka - teraz już nie czuję tego. Co ciekawe również w przypadku intensywnego wysiłku fizycznego - znoszę go aktualnie doskonale. Naprawdę podniosłem w ten sposób swój komfort, również psychiczny! Zastanówcie się nad tym! Wasz umysł będzie działać zupełnie inaczej i lepiej jeśli Wasze zdrowie będzie w dobrym stanie! Zupełnie inaczej się myśli, planuje i działa w momencie gdy serce i układ krążenia działa poprawnie. Odczuwam to cały czas. Potrafię naprawdę sobie to uświadomić i dowodzić, że nasze zdrowie ma bezpośredni wpływ na jakość myślenia. Ja to odczuwam w każdej chwili. Ale myślę, że z racji drogi jaką aktualnie obrałem - będę regularnie podnosić swoją kondycję, będę zwiększał ilości powtórzeń ćwiczeń na odważnikach kulowych oraz ilość wykonywanych podbiegów czy interwałów na treningach. 

 

Konsekwentne dążenie do celu, bez podpalania się! Stabilny lot w kosmos!!!

O kwestiach szczęścia, motywacji – już było. Było w moich poprzednich tekstach – jeszcze w roku 2014 o tym pisałem. Nie da się dobrze i sprawnie myśleć jeśli zalicza się ciężkie stany depresyjne. Oczywiście wszelkie stany euforyczne wydają się być przyjemne i pomocne – ale to pozory. Pozory gdyż upadek po nich jest straszliwie bolesny. Dlatego promuję koncepcję polegającą w telegraficznym skrócie na obraniu ambitnego celu, bardzo ambitnego, kosmicznego – ale podążaniu do niego w sposób maksymalnie zdyscyplinowany, stabilny, spokojny. W tym marszu każda porażka winna być przyjmowana jako coś zupełnie normalnego a nawet dobrego, świadczącego o tym, że się czegoś uczymy. Oczywiście trzeba znowu złapać równowagę gdyż zbyt mocne kultywowanie poglądu na temat dobroczynnego wpływu porażek może kompletnie uśpić naszą czujność. 

Każda porażka jest dobra pod warunkiem, że koniecznie wyciągamy z niej naukę – wtedy możemy mówić o dobroczynności porażki – wtedy jest dobra, gdy dokonujemy momentalnej analizy, wyciągamy wnioski i obowiązkowo – natychmiast przystępujemy do dalszego działania!!! Wtedy można spokojnie uznać, że przegrana bitwa nie oznacza przegranej wojny i dalej walczymy, idziemy do końca!

Nie może być mowy o żadnym twórczym myśleniu jeśli nie jesteśmy odpowiednio do tego mentalnie przygotowani. Dlatego zwracam uwagę w tym artykule, w artykule dedykowanym myśleniu – sugeruję konieczność zajęcia się także zdrowiem psychicznym, umiejętnością realizacji konsekwentnego marszu w drodze ku gwiazdom. Ta moja koncepcja, która opracowałem kilka lat temu i która została opisana w ramach portalu EFIR7 – stanowiła podstawę mojego skutecznego działania przez kolejne lata. Metoda ta odnosi się do absolutnie wszystkich dziedzin życia. Wszystkich! I nie tylko mi ona pomogła.  

 

Cel powstania tego artykułu 

To będzie całkowite wtrącenie. Ale moim zdaniem istotne. Przyjemnie jest posiadać świadomość, że owoc twórczości będzie miał swoich odbiorców. Wiele osób przestrzegało mnie przed pisaniem tak długich artykułów – obawa dotyczy tego, że ciężko ludziom czyta się aż tak długie teksty, ciężko się je czyta, ciężko przyswaja. A ja wiem jedno, jest pewne grono osób, które z pewnością przeczytają ten artykuł – nie mówię tu o rodzinie, bo to oczywiste. Chodzi mi o moich pracowników. Ja wiem, że oni to przeczytają z uwagą i ja wiem, że ten tekst, w kontekście naszej walki, naszej ciężkiej pracy będzie stanowił kolejny kamień milowych w rozwoju mojej kadry zarządzającej, ogarniającej, sprzedającej, marketingowej, projektującej (oooo i to bardzo – mowa o tworzeniu elektroniki) i generalnie walczącej o te same cele, o nasze cele, o moje cele, o ich cele – życzę innym tego co sam osiągnąłem w kontekście budowania firmy. Ja stworzyłem SPOŁECZNOŚĆ. Trwałą, stabilną – poddaną już takiej ilości prób, że naprawdę jestem ich pewny. To samo dotyczy klubu sportowego. A wiecie co jest najważniejsze w tworzeniu społeczności? (O tworzeniu społeczności będzie osobny materiał!) To samo co w procesie tworzenia czegokolwiek!!! Konsekwencja. O niej za chwilę!

Wiem, że z czasem zaczną pojawiać się osoby, które będą odczuwać zapoznania się z moją twórczością. Z czasem uda mi się udowodnić, że ścieżka, jaką obrałem, jaką opracowałem ma sens i przynosi konkretne wyniki. Głęboko wierzę, że już niebawem będzie tak, że ten artykuł będzie oblegany, a wiedza w nim zawarta będzie dosłownie wysysana i nie tylko nikt nie będzie narzekać, że artykuł jest zbyt długi - a pojawią się żądania kontynuacji lub pisania książki na temat zagadnienia pt. "Jak myśleć?". A pragnę zauważyć, że ten temat to jeden z tysięcy kierunków o których zamierzam mówić, pisać, tworzyć. Zdecydowanie zbyt długo trzymałem to wszystko w sobie. Aby faktycznie stało się tak, że serwer będzie pękać w szwach musi wydarzyć się kilka rzeczy i doskonale wiem jakich. Tym bardziej zapewniam, że moja prorocza wizja ziści się już naprawdę niebawem! 

 

KONSEKWENCJA!

Konsekwencja polega na tym, że niezależnie od tego co się dzieje – my robimy dalej swoje. Dalej. I znowu wkrada się wątek myślenia krytycznego. Oto bowiem okazuje się, że nie zawsze jest tak, że po każdej porażce należy cokolwiek zmieniać. Czasem może się okazać, że realizacja treningu biegowego dla jednej osoby, albo dla nikogo, przez długie miesiące – ta szalona, z uporem maniaka realizowana konsekwencja w działaniu doprowadzi nas do tego miejsca, w którym aktualnie w klubie KAVKAZ (na instagramie i facebooku „technika zapaśnicza” oraz https://kavkaz.pl ) jesteśmy – czyli do przełamania niewiary, udowodnienia wysokich wyników tych, którzy trenowali i na ich przykładzie stworzenia POTRZEBY trenowania biegu w ramach przygotowania kondycyjnego i psychicznego zapaśnika. I to się udaje. Kosztuje oczywiście ogromną ilość energii. Przełamaliśmy niską frekwencję na treningach biegowych właśnie uporem i konsekwentną postawą - pokazując na przykładach osób trenujących regularnie, że osiągają one wysokie wyniki sportowe, których zapragnęła reszta osób. Zwłaszcza w kontekście klubu sportowego, który nie posiada jeszcze bogatej historii szalenie ważna była właśnie konsekwencja w działaniu - niezależnie od tego jaki będzie odbiór naszego działania. 

 

Konsekwencja, obok odwagi jest niezbędna przy każdym działaniu, również tym związanym z myśleniem, planowaniem, tworzeniem i kreowaniem. Konsekwencja działa jeśli uzbroimy się w cierpliwość, jeśli uświadomimy sobie, że cierpliwość, połączona z aktywnym działaniem – faktycznie doprowadzi nas do celu i to pomimo pasma porażek. Musimy sobie to układać w głowie w zasadzie każdego dnia!! 

Konsekwencja jest wynikiem naszej siły i wiary w możliwość osiągnięcia postawionego przed nami celu. W mojej koncepcji stabilnego dążenia do kosmicznego celu konsekwencja i stabilność to najważniejsze czynniki determinujące sukces. 

 

Cierpliwość 

Cierpliwość nie oznacza spowolnienia. Winniśmy działać szybko i myśleć szybko. Cierpliwość w moim ujęciu nie polega na dawaniu sobie dużej ilości czasu. Cierpliwość polega na aktywnym i konsekwentnym działaniu w połączeniu z ogromną odpornością na ewentualne niepowodzenia. Ja odnosiłem porażki na wielu frontach przez długie lata, oczywiście bardzo chętnie podzielę się swoim doświadczeniem na łamach portalu EFIR7 – w sposób taki abyście Wy – czytelnicy, nie musieli powtarzać moich błędów. 
Dlaczego cały czas odchodzę od tematu? Dlaczego cały czas przechodzę na kwestie związane z działaniem, realizacją? Przecież o tym będą osobne materiały? A jednak cały czas podkreślam. Bardzo, ale to bardzo ciężko jest cokolwiek planować, o czymś myśleć, wyobrażać sobie, wizualizować jeśli nie posiadamy świadomości, że jesteśmy w stanie nasze myśli wdrożyć, zrealizować nasze plany. 

Zawsze w takich chwilach przypominam sobie jak zmieniał się diametralnie mój sposób myślenia w momencie gdy osiągałem jakiś istotny sukces. Oczywiście, że chciałem więcej i oczywiście, że siadałem nad planem związanym z tym jak tego dokonać. Każdy sukces popycha nas do działania i poprawia sposób naszego myślenia. 

Oczywiście wielokrotnie już podkreślałem, w różnych swoich przemyśleniach, że stabilność naszego działania polega również na aktywnym działaniu i myśleniu również w chwilach słabości, nie wolno uzależniać się od odczuwania szczęścia - gdyż nie zawsze tak będzie. Będzie też ciężko i należy cały czas pracować nad tym aby w chwilach słabości również potrafić wykrzesać z siebie siłę do działania. Na tym właśnie polega opisywana przeze mnie cierpliwość i konsekwencja w działaniu. Na tym, że nawet jeśli wszystko się nie udaje - my dalej idziemy. 

Ja jedynie sugeruję, że oczywiście, że łatwiej jest działać i myśleć ze świadomością, że każdy sukces wpływa na nas pozytywnie, niesienie nas do przodu. I powiem też, że ktoś, kto konsekwentnie działa - wcześniej czy później zacznie wygrywać. Ten moment powinien nastąpić - oczywiście, jeśli działamy też mądrze. Myślimy. Wyciągamy wnioski. Bez odpowiedniego sposobu myślenia, nauki myślenia - nie osiągniemy wysokich wyników. I dlatego uważam, że ten artykuł jest bardzo ważny.  

 

Perfekcjonizm - zabójca inicjatywy

Już miałem publikować cały artykuł, aż zdałem sobie sprawę, że nie poruszyłem tego tematu. A jest bardzo ważny. Perfekcjonizm i dążenie do perfekcji. W kontekście działania to jedna z najgorszych cech, która zniszczy naszą inicjatywę, nie pozwoli nam ruszyć. Ja wielokrotnie poprawiałem ten tekst jednak uznałem, że w obecnych warunkach, również ze względów psychicznych - muszę już podjąć ostateczną decyzję o publikacji materiału - nie mogę dłużej czekać. Tylko tak, odkładanie spraw na później, długie wyczekiwania zanim coś zostanie doprowadzone do perfekcji - paraliżuje nas, spowalnia, niszczy inicjatywę, zwyczajnie nie pozawala działać. A przecież nie ma myślenia bez działania!  

 

Doświadczenie, doświadczanie, zbiór naszych doświadczeń a styl i sposób myślenia 

Nie wyobrażam sobie abym posiadał aktualną umiejętność myślenia jeśli nie posiadałbym swojego zbioru doświadczeń, wrażeń, pamięci, świadomości. Podejmowałem się w swoim życiu wielu działań, których nie podjęłyby się inne osoby. A nawet jeśli – to ja zawsze dążyłem do tego aby działać na wielu polach. Oczywiście są krytycy takiej postawy, ja natomiast twierdzę, że każda kolejna dyscyplina, za którą się brałem – wzbogacała mnie. Myślę, że np. sztuki walki, którymi aktywnie zająłem się w wieku 21 lat miały istotny wpływ na mnie, na sposób mojego myślenia. Podobnie aktywne obcowanie ze sztuką, działalność rewolucyjna, społeczna, artystyczna. Wszystkie ekstremalne sytuacje w jakich się znalazłem, wszystkie sytuacji na krawędzi, niekiedy krawędzi życia i śmierci, również sytuacje w których uczestniczyłem w bójkach ulicznych, zamieszkach z policją, sytuacjach konfrontacji ja przeciwko trzech czy sześciu napastników, których musiałem bezwzględnie porozbijać aby się wybronić. Również sytuacje przełamywanie granic wytrzymałości fizycznej, również te związane ze sportami wytrzymałościowymi jak odważniki kulowe, co się działo w moim mózgu przy 190 powtórzeniach ćwiczenia (rwania) gdy byłem przekonany, że gotowy jestem na 100-120 powtórzeń... Albo marszobiegi przez góry, w nocy. Wszystko to nas formuje, ma ogromny wpływ na nasz sposób myślenia. Pamiętam jak duży wpływ na mnie miał nocny trening na obozie sportowym, prowadzonym przez oficerów Specnazu pod Moskwą, jeden z treningów prowadzony był w nocy, w lesie, mieliśmy zawiązane oczy i mieliśmy realizować polecenia prowadzących. Polecenia bywały różne - odszukać całą grupę, złapać się, uformować węża i przemierzać określony odcinek - co ciekawe praktycznie zawsze byłem z przodu tej formacji - za każdym razem przejmując inicjatywę pozbierania kilkudziesięciu uczestników szkolenia. Inny komunikat dotyczył walki z każdym napotkanym człowiekiem, który stawał się naszym przeciwnikiem, a którego nie widzieliśmy ze względu na zasłonięte oczy - jedną z metod wyszukiwania przeciwnika było rozpoznawanie emitowanego rzez jego ciało ciepła. Trening ten był urozmaicony i trwał kilka godzin. Z pewnością miał wpływ na mnie, wywarł na mnie odpowiedni wpływ.  

Nie będziemy myśleć w sposób, o którym ja mówię jeśli cały czas będziemy grzecznie zamknięci w strefie komfortu. 

Nasze porażki i sukcesy pozostawiają ślad. I co będę powtarzać - bardzo ważne jest abyśmy przepracowali nasze porażki i lęki. Będę o tym jeszcze mówić - gdyż uważam, że to jedna z kluczowych kwestii. 
Widzę i spotykam ludzi, którzy nigdy nie wychodzili ze swojej strefy komfortu. W jaki sposób oni mają myśleć? W jaki sposób oni mogą przekraczać granice w swoim umyśle, jeśli w całym swoim życiu nie przekroczyli żadnej granicy? Nie usiłowali nawet poszerzyć swojego horyzontu wrażeń?! W jaki sposób osoby pozbawione odwagi mają myśleć odważnie, mierzyć wysoko, tworzyć kosmiczne wizje i do nich dążyć, o nie walczyć? 

Swoją drogą staram się zapewniać wiele doznań swoim zespołom, moim ludziom - zarówno w moich firmach, jak również w klubie sportowym KAVKAZ. Towarzyszy nam naprawdę wiele sytuacji w których musimy przekraczać granice, wychodzić daleko poza strefę komfortu. Uważam, że osoby współpracujące ze mną przez dłuższy czas - są gotowe naprawdę na wiele. Dlatego też niewielki odsetek kandydatów decyduje się - czy to na trenowanie w moim klubie, czy to na pracę ze mną. Ale zawsze dążę do jednego - nadrabiam marketingiem, szeroką rekrutacją - aby pozyskać wielu kandydatów, z których wybieram najlepszych dla siebie. I bardzo polecam tę taktykę. Oczywiście warto aby marketing taki bazował na czytelnych komunikatach o tym czego można się spodziewać w naszej współpracy.  

Wpływ na styl myślenia miały również moje sukcesy np. w sprzedaży. Zupełnie inaczej pracuje się, inaczej myśli się jeśli posiada się świadomość, że np. pewne techniki sprzedażowe faktycznie działają. Pamiętam swoją satysfakcję gdy po zaledwie roku działalności w zakresie odzyskiwania danych wykonałem pracę za 60 000zł, to była jedna transakcja, która bardzo mocno pchnęła mnie do przodu, chwilę po niej wyszedłem z lokalu o powierzchni 30m2 położonego w podziemiach do lokalu na parterze, na centralnej ulicy miasta o powierzchni 180m2. Oczywiście obok tego jednego zlecenia przyjąłem całą masę mniejszych – to było dla mnie wtedy bardzo istotne pasmo sukcesów – zdobywałem bowiem rynek i zaufanie w dziedzinie odzyskiwania danych. Pamiętam też głosy krytyki osób, które nie rozumiały co robię – tłumaczące, że to bez sensu utrzymywać tak duży lokal jeśli siedzę w nim sam. Ale ja nie miałem w planach siedzieć w nim sam… Moje myśli biegły już naprzód! Za chwilę rozwinąłem bardzo również serwis elektroniki, który rozrastał się aż do rozmiarów, że musiałem wynająć kolejny lokal – tym razem o powierzchni przy Placu Konstytucji 5 o powierzchni 470m2. Znowu słyszałem głosy, że przeprowadzka będzie bardzo trudna i możliwe, że firma tego nie wytrzyma… Ale ja nie zrobiłem przeprowadzki tylko po prostu otworzyłem drugi oddział, niezależny i działający równolegle. Do dzisiaj oba te serwisy prężnie funkcjonują. 

Prawda była też taka – o tym jednak będzie w oddzielnym materiale, że IVITER serwis w pierwszych latach swojego funkcjonowania generował znacznie większe koszty niż przychody. Musiałem cały czas wspierać go środkami uzyskanymi na drodze odzyskiwania danych. To było sumie przynajmniej 2, być może 3 miliony złotych dołożonych do serwisu…

Dlaczego o tym mówię? To wszystko ma wpływ na nas, na nasz sposób i styl myślenia. Wszelkie lęki, których nie przepracujemy mają bezpośredni wpływ na nas, również na nasze myślenie. O lękach, kwestiach związanych z psychoterapią mogę spokojnie poświęcić oddzielny materiał, chociaż dość dużo o tym napisałem tekście Spełnią się wszystkie twoje marzenia!

 

Taktyka spalonej ziemi – umiejętność wycofania się 

Nic nie jest czarno-białe. Myślenie krytyczne, myślenie dialektyczne pozwala nam na elastyczność. Istnieją sytuacje, w których warto się wycofać. Kilka razy w życiu zabrakło mi tej umiejętności – albo zrobiłem to zbyt późno. 

Ja tylko sygnalizuję problem. Z jednej strony mówię o szaleńczej wręcz konsekwencji, z drugiej zaś o umiejętności wycofania się. Jedno jest pewne. Nasze wycofanie musi być równie spektakularne co atak. Musi płonąć, ma się palić. Łzy, szok, niedowierzanie, pytania. Co dalej!? A my spokojnie dyrygujemy całym procesem. Każdy dowódca wie, że krok w tył poprzedza dwa kroki wprzód! 
Nie napiszę teraz kiedy iść do przodu i nie zważać na ofiary a kiedy się wycofać. Myślę, że nasze decyzje w tym zakresie będą wynikały z doświadczenia oraz odpowiedniego przygotowania mentalnego. M.in. ten artykuł ma budować taką bazę. 

Jeśli już podejmujemy decyzję o wycofaniu - warto abyśmy robili to świadomie, abyśmy zracjonalizowali sobie tę decyzję, abyśmy widzieli dalszą perspektywę, planowali i dostrzegali dalsze możliwości, to co za chwilę zyskamy. 

 

Kondycja psychiczna 

Jeśli wspominam o kondycji psychicznej to cały czas podkreślam, że przejmowanie kontroli nad własnym umysłem i emocjami jest bardzo ważne - właśnie na poziomie racjonalnym. Racjonalne uświadomienie sobie tego w jaki sposób działamy, odczuwamy i jaki ma to wpływ na nasze działanie. Swoją drogą praca nad sobą polega m.in. na tym, aby być świadomym mechanizmów odpowiedzialnych za nasze myśli i nasze działania. To ważne chociażby w terapii uzależnień, chociażby w przypadku uzależnienia od dopaminy - co jest istotnym zagrożeniem w przypadku osób, które chcą sięgać gwiazd. A przecież nie sięgniemy gwiazd jeśli nasze uzależnienie od "haju", od potrzeby odczuwania sukcesu spali nas, będzie na pewnym etapie ciążyło, niszczyło nas. To wszystko wymaga ciężkiej pracy - również nad sobą i zrozumienia mechanizmów odpowiedzialnych za to w jaki sposób działamy, podejmujemy decyzje i myślimy. 

 

Tło psychologiczne

Zainteresowania – szeroki horyzont! 

Słyszałem wiele razy na swój temat słowa zachwytu – och ach, jakie to niesamowite – ile ty dziedzin znasz, w ilu dziedzinach się obracasz. A prawda jest taka, że na danym etapie wejście dla mnie w każde kolejne zagadnienie jest zwyczajnie łatwe. Po tym gdy z dnia na dzień musiałem stać się ekspertem w zakresie odzyskiwania danych i informatyki śledczej – gdzie byłem niemal kompletnie zielony w tej dyscyplinie i udało mi się ją pokonać – czułem, że już nie ma dla mnie nieosiągalnych dyscyplin – zwłaszcza w kontekście stylu w jakim tego dokonałem. W zasadzie to nawet nie tylko chodziło o samo techniczne zgłębienie tej konkretnej dyscypliny – a o odważenie się wejścia w daną branżę oraz pewien spryt polegający na odpowiednim doborze do współpracy a później do swojego zespołu osób posiadających odpowiednio wysokie kompetencje, od których będę w stanie się uczyć danej dyscypliny. 

Szeroki horyzont, bogate zainteresowania pozwalają na niesamowity rozwój mózgu. Jestem przekonany, że istnieją liczne opracowania naukowe tłumaczące to zjawisko. Ja po swojemu jestem w stanie opisać to w sposób taki, że bogate zainteresowania i doświadczenia sprawiają, że każda niestandardowa sytuacja szybko jest przypasowywana do naszych dotychczasowych przemyśleń, w niemal każdej nowej sytuacji i dziedzinie jesteśmy w stanie znacznie szybciej się odnaleźć niż gdybyśmy nie posiadali takiego uniwersalnego przygotowania. Powtarzam - nawet jeśli trenujemy szachy, będzie to miało bezpośrednie przełożenie na umiejętność walki zapaśniczej czy zdolność odpowiedniego doboru towaru do sprzedaży w naszym sklepie internetowym czy stacjonarnym. Jak również będzie to miało wpływ na umiejętności improwizacji muzycznej. To niesamowite. 

 

Kanban – tablica kanbanowa - jeden ze sposobów na poukładanie myśli i zadań 

Powiem teraz słów kilka o bardzo praktycznym narzędziu, bez którego w tej chwili nie wyobrażam sobie swojego działania, myślenia i planowania pewnych działań. Kanban - czym dokładnie jest, jaka jest historia tego systemu do zarządzania zadaniami możecie sobie sprawdzić w internecie. Ja tylko rzucę informację, że system ten najprawdopodobniej opracowano w Japonii, w fabryce Toyoty w latach 50. 
Taki najprostszy kanban to trzy kolumny z zadaniami - kolumna do zrobienia, w trakcie oraz gotowe. Każde zadanie to oddzielna kartka, przesuwana między kolumnami komórka - której położenie jest uzależnione od stopnia realizacji. 


Tyle teorii wprowadzającej. A teraz praktyka. 


Nie chciałem bardzo czynić reklamy - ale w tym wypadku raczej nie mam wyjścia. Przez pewien czas stosowałem jako podstawowe swoje kanbanowe narzędzie open-sourcowego Kanboarda. Jednak ogromną wygodę w działaniu zapewnia inne narzędzie - nazywające się Trello, które działa zarówno jako aplikacja w telefonie, jak również jako system webowy, obsługiwany w przeglądarce na dowolnym laptopie. Wygoda polega m.in. na szybkim działaniu, co ma istotne znaczenie przy znacznej ilości zadań i myśli - system się nie zacina. Druga istotna przewaga polega na tym, że aplikacja na telefon zrobiona jest dobrze jest wygodna i to jest naprawdę ważne aby mieć stały dostęp do swojej tablicy kanbanowej na telefonie, gdyż bardzo często pojawią się myśli, które należy momentalnie zapisać, dopisać do listy zadań. Jeśli nie zrobimy tego natychmiast - myśli nam momentalnie umknął. Dlaczego polecam te krótkie myśli notować w kanbanie - momentalnie gdy tylko się pojawią - możemy m.in. zanotować sobie zadanie sformułowane w sposób następujący "Zastanowić się nad... " i tutaj wpisać nad czym - dajemy sobie w tym zadaniu wytyczne odnośnie tego w jaki sposób później mamy sprawę przemyśleć. Umiejętność dokonywania szybkich notatek jest bardzo ważna. Kluczowa. 

 

Rozmawiajcie sami ze sobą! Piszcie! Rozpisujcie własne myśli! 

Ten fragment artykuły poświęcony delegowaniu zadań będzie mocnym wtrąceniem, bardziej odnoszącym się do dziedziny zarządzania. A jednak umiejętność sprawnego delegowania zadań bardzo pomaga w myśleniu, projektowaniu i planowaniu. A i poruszę jeszcze jeden wątek związany z delegowaniem zadań polegających na pozyskaniu wiedzy na odpowiedni temat. 

Swoją drogą zaczynamy! A zaczynamy od tego, że w myśleniu koncepcyjnym najważniejsza jest ROZMOWA Z SAMYM SOBĄ! Pisanie tekstu jest formą zaglądania do zakamarków własnej podświadomości, co może prowadzić do powstawania koncepcji na jakie nigdy byśmy w inny sposób nie wpadli. Jest jeszcze jeden ciekawy wątek. Pisanie tekstu ze świadomością jego publikacji. Niesamowite jest to, co odkryłem właśnie przy tworzeniu EFIR7… To właśnie świadomość, że tworzony tekst zostanie opublikowany – wystrzelony w eter – sprawiało, że wyciągałem, tworzyłem, kreowałem swoje najlepsze pomysły. Podobnie jest z wystąpieniami publicznymi – akurat w moim przypadku – sam fakt mówienia do ludzi sprawia, że powstają w moim umyśle unikalne pomysły, które nie powstałyby prawdopodobnie w innych, normalnych warunkach. 

Każdy problem można spróbować rozpisać. Ale nie tylko problem bowiem również każde wyzwanie, niemal każde zadanie warto rozpisać, każdy projekt – podjąć próbę zaplanowania, przemyślenia – ale właśnie w formie pisemnej. To nas zdyscyplinuje aby poukładać myśli i wyciągnąć zdecydowanie najlepsze pomysły z głębi naszego umysłu. Pisanie tekstu, planu, analizy jest jak rozmowa ze sobą, intensywny dialog, tym bardziej intensywny – im bardziej metodę tę praktykujemy, dużo piszemy i co też istotne dużo czytamy… Nie da się pisać jeśli się nie czyta. 

 

Deleguj swoje zadania – deleguj nadmiar pomysłów 

Delegowanie zadań zdecydowanie bardziej odnosi się do dziedziny zarządzania. Ja jednak wrzucę tutaj ten wątek gdyż uważam, że przy myśleniu, planowaniu również ta kompetencja ma istotne znaczenie. 
W telegraficznym skrócie delegowanie zadań polega na:

- sformułowaniu w sposób czytelny zadania, zapisaniu go
- przekazaniu zadania konkretnej osobie, odpowiedzialnej za jego wykonanie
- upewnieniu się, że dana osoba zadanie rozumie, potrafi je wykonać, lub w przypadku braku możliwości jego realizacji zgłosi nam taki problem i nie ma żadnych przeszkód aby dane zadanie zrealizowała 
- określone zostały ramy czasowe
- i na koniec najważniejsze! Każde zlecone zadanie musi zostać zrealizowane a my, skoro zleciliśmy wykonanie zadania musimy otrzymać potwierdzenie, raport - potwierdzenie poprawnej realizacji! 

To był skrócony kurs delegowania zadań.

Osoby niedoświadczone w dziedzinie delegowania zadań będą oburzać się, że jak coś ma być zrobione to lepiej aby zrobiły to same itd. A podstawowe błędy w delegowaniu zadań polegają na:
- braku jasno ustalonych zasad współpracy
- braku odpowiedni kompetencji, umiejętności, przeszkolenia, talentu, inteligencji, umiejętności myślenia - osoby realizującej dane zadanie
- zbyt wysokich oczekiwań, nieadekwatnych do możliwości danej osoby lub możliwości technicznych - w połączeniu z brakiem asertywności osoby otrzymującej zadanie (ludzie zatajają swoją niekompetencję na różne sposoby)
- co dalej wynika - dobór nieodpowiednich osób, jak również nieumiejętna komunikacja z nimi

I na koniec podstawowa kwestia. Tylko odpowiednio wyszkolony, sprawdzony zespół jest w stanie przyjmować zadania i realizować je niemal nieomylnie. Jeśli nie wykształciliśmy takiego zespołu, nie posiadamy zaufanych osób - to warto abyśmy pilnie zmienili ten stan rzeczy. I jeszcze jedna uwaga. Jeśli ktoś zawiódł nas, zlekceważył - pomimo wytłumaczenia i wyjaśnienia powagi sytuacji - to prawdopodobnie ta osoba się nie nadaje do pracy i należy jej się natychmiast pozbyć z zespołu. Tutaj nie ma sentymentów. To jest jak z kontrolerem lotów. Nie można się mylić. Lekceważyć. Zapominać. Z resztą ciężko jest zapomnieć coś, co jest zapisane w systemie. A zapomnieć sprawdzić jakie zadania są do wykonania? Nie ma takiej opcji - należy wypracować nawyk sprawdzania systemu, np. przed wyjściem do domu, po przyjściu do pracy itd. 

Jeszcze jedno. Jeśli zadanie nie zostało wykonane i nie zostało nam to odpowiednio wcześnie zgłoszone, że istnieje konkretny problem z jego realizacją i następnie słuchamy czegokolwiek co ma usprawiedliwić osobę, która nie spełniła pokładanych oczekiwań, a uwierzcie, że usłyszycie to tłumaczenie - traktujcie to jak ujadanie psa. Hau hau hau, hau, hau hau haaauuuu. Tak odpowiadam osobom, które się tłumaczą dlaczego nie wykonały czegoś, co zrobić powinny były. Ale raczej takie sytuacje mi się już prawie nie zdarzają. Ale kolejna istotna kwestia - nauczcie swój zespół tego. Nauczcie tego, że nie ma żadnych wymówek i zadania trzeba wykonywać. Trzeba szukać niekiedy niestandardowych ścieżek rozwiązania danego problemu i trzeba trenować takie sytuacje z Waszymi pracownikami, współpracownikami, partnerami.  

Oto przyspieszony kurs zarządzania. Bardzo przyspieszony. A teraz w praktyce wyobraźmy sobie jak to działa. Właśnie kanban może być doskonałym i prostym narzędziem służącym do delegowania zadań. Oczywiście istnieją również inne systemy - ale zatrzymajmy się na tym. Np. w Trello mamy możliwość przypisania osoby do konkretnego zadania, ta osoba otrzyma odpowiedni komunikat na maila, o tym, że dane zadanie zostało do niej przypisane. Można ustawić ramy czasowe. 

 

Delegowanie zadań związanych z pozyskiwaniem wiedzy

Jest to moje odkrycie, chociaż przekonany jestem, że ktoś również na to wpadł. Po prostu Wam to opiszę. W swoim zespole zatrudniam copywriterów. Dość regularnie zamawiam u nich artykuły na tematy, które mnie interesują, a które są zbyt słabo opracowane. Zadaniem takiej osoby jest przestudiowanie istniejących materiałów w różnych językach oraz wyciągnięcie wniosków i stworzenie artykułu na temat danego zagadnienia. Przykładem takich treści mogą być np. artykuły na stronie https://iviter.pl - liczne z tych opracowań powstały na moje osobiste zamówienie, m.in. w celu poszerzenia mojej wiedzy w danej dziedzinie. 

Innym przykładem jest gdy deleguję np. członkom mojego zespołu technicznego jakieś zagadnienie np. związane z szyfrowaniem baz danych. Mnie interesuje pozyskanie wiedzy na ten temat, ja nie mam na to czasu ani odpowiedniego przygotowania, mój pracownik pozyskuje odpowiednie informacje, wyciąga swoje wnioski i następnie zaje mi odpowiedni raport. Jest to naprawdę niesamowita metoda przyspieszająca pozyskiwanie wiedzy, pozwala w relatywnie prosty sposób na uzyskanie odpowiedzi na trudne pytania. 


Co daje naszemu umysłowi delegowanie zadań? 

Nie pisałbym o delegowaniu zadań bez powodu w artykule poświęconemu myśleniu. Delegowanie zadań - im sprawniej jest poukładane tym łatwiej przebiega. A daje nam bardzo wiele. Po pierwsze - całkowicie inaczej jesteśmy w stanie planować, układać myśli gdyż posiadając świadomość, że jesteśmy w stanie realizować tak wiele, dzięki sile naszego zespołu - możemy pozwolić sobie na znacznie więcej, również w kwestii planowania. Oczywiście - zawsze tam gdzie nasze myśli wydają się być pozornie nierealne, przychodzi nam na ratunek wyobraźnia. Ale to nie wszystko. Wielokrotnie pisałem już o tym, że znacznie łatwiej się myśli jeśli jednak odnosimy zwycięstwa. A zapewniam, że przy sprawnym delegowaniu zadań i przy sprawnej pracy naszych zespołów zwycięstw będzie znacznie więcej. 

Pamiętam pewną dysputę z psychoterapeutką, która kompletnie nie rozumiała co do niej mówię. Twierdziła, że robię zbyt wiele, że za bardzo się przeciążam, że jeden człowiek nie jest w stanie tyle unieść. I pamiętam, jak musiałem jej długo tłumaczyć zasady delegowania zadań i przedstawiać różne aspekty tego zagadnienia. Raczej tego nie rozumiała - a ja wiem dobrze dlaczego jej o tym mówiłem i dlaczego teraz o tym piszę. Kompetencje w zakresie zarządzania, delegowania zadań pozwalają na realizację licznych planów w wielu dziedzinach, dyscyplinach. Pozwalają na to, aby w kooperacji z innymi osobami rozwijać zarówno swoje projekty, jak również siebie - a tym samym zwiększać skalę doznań, doświadczeń. A o tym, jak bardzo jest to ważne, jak bardzo ważne dla naszego rozwoju jest zwiększanie skali doświadczeń będę wspominał cały czas. 

Zastosowanie tablicy kanbanowej do wyznaczania zadań sobie (bez delegowania zadań)

Prawdę mówiąc nie wyobrażam sobie w tej chwili życia bez mojego indywidualnego kanbana, w którym gromadzę dosłownie wszystkie zadania ze wszystkich dziedzin. Oczywiście pęka on całkowicie w szwach. Opowiem Wam jak w nim działam. 

Początek każdego mojego kanabana wygląda zawsze tak samo. Tworzę szybko trzy kolumny:
- zadania
- w trakcie
- gotowe

I to jest klasyka... Ale chwilę później dopisuję najważniejszą kolumnę - PRIROTYET i ustawiam ją oczywiście na pierwszej pozycji - czyli najbliżej lewej strony. Wcześniej czy później nastaje taki moment, kiedy ilość zadań staje się ogromna. Mija kilka dni i kolumna PRIORYTET jest załadowana taką ilością PRIORYTETOWYCH zadań, że zaczyna pękać w szwach. Co wtedy robię? Tworzę kolejną kolumnę pt. "DZISIAJ". Co oznacza dzisiaj? Oczywiście, że dane zadania muszą zostać zrealizowane jeszcze dzisiaj. Koniecznie. To wprowadza pewien porządek gdyż z priorytetowych zadań wyciągamy te najpilniejsze, które naprawdę musimy wykonać szybko i przekładamy je do kolumny dzisiaj. Niekiedy w nawale zadań może okazać się, że za chwilę powstanie kolejna kolumna np. "Na wczoraj" :) - tak, tak może właśnie być. Z czasem kolumn będzie więcej. Możemy też tworzyć kolumny z zadaniami z określonej grupy - np. zadania związane z prowadzeniem klubu sportowego, zadania związane z nowymi wytycznymi dla marketingu serwisu elektroniki itd. 

Co jest bardzo istotne w prowadzeniu kanabana, jak również każdego innego narzędzia do zarzadzania zadaniami? Aby regularnie poświęcać czas na przeglądanie wszystkich zadań, porządkowanie ich, przekładanie między kolumnami, kasowanie zadań, których już nie ma - albo wrzucaniu ich do kolumny "gotowe". Musimy wyznaczać sobie czas, albo wprowadzić nawyk, że raz dziennie, np. na zakończenie dnia (w moim przypadku nocy) - porządkujemy zadania, robimy pełen ich przegląd. Zadania też mogą otrzymać nową treść - np. jeżeli jakieś zadanie już wstępnie wykonaliśmy i powstały nowe wnioski - wtedy po prostu edytujemy je. Wprowadzanie licznych poprawek do naszego kanbana jest właśnie wyrazem naszej pracy nad naszymi myślami, pomysłami, wdrażaniem naszych koncepcji, idei w praktyce. 

Dbajmy o to, aby nasz kanban był regularnie aktualizowany. Pamięć niestety jest ulotna. Nasz indywidualny kanban to ogromne wzmocnienie dla naszej pamięci - pod warunkiem, że zgodnie z opisywaną przeze mnie metodą postępujemy. Czyli - regularnie dokonujemy przeglądów i wszelkich edycji naszych zadań. 

Sugeruję też aby rubryka "Na dzisiaj" zawierała faktycznie tylko te zadania, które są do wykonania natychmiast, które muszą zostać wykonane natychmiast. Kolejne kolumny mogą np. stopniowo poziom ważności poszczególnych zadań, możemy np. stworzyć kolumny o różnym stopniu ważności i przenosić do nich zadania zależnie od tego na ile ważne są one dla nas. 

W zasadzie podobne uwagi związane z pracą na kanbanie mam do jego wersji grupowej, gdzie zadania są delegowane. Również trzeba regularnie aktualizować wszystkie zadania, modyfikować, dopisywać komentarze, przesuwać. Jeszcze raz to powtórzę - żadne, nawet najlepsze narzędzie nie będzie działać jeśli my nie będziemy z nim poprawnie pracować. Kanban wymaga uwagi, ciągłych analiz, wprowadzania zmian, poprawek. 

 

Czytajcie!

Nie da się dobrze pisać, ani nawet dobrze myśleć jeśli nie pobudzamy naszego umysłu na różne sposoby. Jednym z najbardziej istotnych moim zdaniem sposobów jest czytanie literatury – zwłaszcza literatury pięknej. Bardzo często zadaję pytanie rekrutowanym pracownikom – co czytali, ile czytali, kiedy ostatni raz czytali. Odnosi się to do wszystkich stanowisk związanych z tworzeniem – zwłaszcza copywriterów, marketingowców – ale również sprzedawców, działu obsługi klienta. Uważam, że brak kontaktu z literaturą piękną z góry przekreśla nasze możliwości w zakresie twórczego myślenia, umiejętności pisania, mówienia, również sprawnej komunikacji. 

Przeczytanie jednej, dobrej książki z zakresu literatury pięknej ma często większe znaczenie dla naszego rozwoju niż uczestnictwo w drogim kursie, czy nawet studiowanie przez rok na jakiejś uczelni. Naprawdę – tak może się okazać, oczywiście przy założeniu, że rozumiemy co czytamy, czujemy. 
Gorąco polecam m.in. twórczość Stanisława Lema. Uważam, że jego literatura miała na mnie istotny wpływ. Kolejnym twórcą, który mnie uformował i polecam go bardzo jest Bruno Jasieński - zarówno jego poezja, jak również proza - zwłaszcza "Palę Paryż". Również w warstwie językowej uważam, że bez Brunona Jasieńskiego język polski byłby znacznie uboższy, dzięki niemu zyskał bardzo, bardzo wiele. Istnieje masa literatury pięknej którą warto poznać - i będzie ona mieć kolosalny wpływ na nasz rozwój. Warto też wspomnieć chociażby twórczość Michaiła Bułhakowa np. "Psie serce" czy "Mistrz i Małgorzata". 

 

Poezja

Obcowanie z poezją, przeżywanie jej uważam za kolejny kluczowy element naszego rozwoju. Był czas w którym zakochałem się w poezji, sam również podejmując samodzielne próby twórcze w tym zakresie. Pamiętam jak zgłębiałem twórczość rewolucyjnych poetów lat 20. - Broniewskiego, Stande, Wandurskiego, wspomnianego już Brunona Jasieńskiego, Anatola Sterna, Szenwalda oraz rosyjskich poetów - Majakowskiego, Blok, Jesienina. Pamiętam, że moja fascynacja miała miejsce już w liceum, w czasie gdy moi rówieśnicy traktowali poezję jak zło konieczne. Pamiętam też jak oburzałem się głębokim niezrozumieniem przekazu poezji przez podręczniki i nauczycieli. Całe moje szczęście, że byłem kompletnie odporny na aparat ucisku i tresury jakim była szkoła ze swoim bezlitosnym systemem podporządkowania. Pamiętam też jak uczyłem się wierzy na pamięć, jak czytałem tłumaczenia wierszy na język Polski i ich wersje w oryginale - w języku rosyjskim. Pamiętam jak interesowały mnie różne podejścia poetów-tłumaczy np. Antoniego Słonimskiego oraz Brunona Jasieńskiego. Poezja stała się dla mnie atrakcyjna zwłaszcza w swym rewolucyjno-placowym wydaniu, grzmiąca i ogłaszająca nowy świat, nową rzeczywistość poezja twórców futurystów, awangardowych twórców lat 20. Ta poezja miała dla mnie najbardziej twórczy wymian - twórczy bezpośrednio - poezja ta kreowała bowiem wizję nowej rzeczywistości. Nie. Nawet nie wizję. Ona po prostu kreowało nową rzeczywistość. A nawet po prostu ją stanowiła. Jej rytmiczność, jej wpływ na emocje, jej tubalny łomot - miażdżący stary porządek. Ja wiem, że istnieje cała masa wartościowych twórców, poetów różnych epok. Ja tylko pokazuje coś, co wywarło na mnie szczególny wpływ, jednocześnie omawiany przeze mnie nurt poezji miał w sposób skrajny tworzyć coś nowego, zmieniać, a raczej miażdżyć stare. Nawet w warstwie językowej, czego np. wyrazistym przykładem jest twórczość poetycka Brunona Jasieńskiego - przecież Bruno tworzył język na nowo, masę neologizmów i zupełnie nowe myślenie o języku, jego melodii, rytmice. Również metafory są zupełnie nowe, dotychczas niespotykane.

 

Awangarda lat 20. - futuryści, konstruktywiści

Futuryści, poeci rewolucyjni toczyli walkę, byli kierowani wizją nowej, lepszej rzeczywistości i mocno do niej dążyli. Ich poezja nie tylko miała rozpalać umysły odbiorców, ona sama w sobie miała kreowała ten świat, sama w sobie stanowiła wyraz tej odrealnionej, kosmicznej rzeczywistości, jednocześnie grzmiąc i walcząc tu i teraz. Skoro już poruszam awangardę lat 20. warto wspomnieć również o innych artystach tej epoki - działających w innych dziedzinach artystycznych - awangarda prężnie działa w obszarze filmu (Sergiej Eisenstein, Dziga Wiertow), sztuk wizualnych - Tatlin, Rodczenko, El Lissitzky, Malewicz, w Polsce Kobro, Strzemiński, Żarnowerówna, Szczuka, w teatrze wielki Wsiewołod Meyerhold i jego biomechanika, całkowicie nowy, nowatorski system gry aktorskiej, jej nauki - u podstaw którego leżały ćwiczenia fizyczne, doskonałe panowanie nad ciałem, charakterystyczna rytmika - i, raz, dwa czyli przedtakt, początek i koniec działania. W biomechanice każdy ruch, każde działanie, każda akcja ma swój przedtakt, początek i koniec. Taki jest porządek opracowany przez Meyerholda i widać ten porządek na starych filmach w których grali meyerholdowscy aktorzy. Biomechanika także bazowała na podstawowych etiudach, które stanowiły bazę ruchową dla aktorów, formę treningu. 

Warto wspomnieć w kontekście omawianej przeze mnie sztuki również o terminie konstruktywizm. W zasadzie większość ze wspomnianych przeze mnie artystów byli konstruktywistami. Powszechnie termin ten odnosi się do twórców wizualnych (Tatlina, Rodczenkę, El Lissitzkyego), którzy bazowali w swej twórczości na figurach geometrycznych, liniach, kołach, trójkątach, klinach... W jakimś sensie wszystko zaczęło się od suprematyzmu Kazimierza Malewicz i jego czarnego kwadratu na białym tle. Później rewolucyjni malarze, graficy zaczęli ożywiać figury geometryczne i angażować je do walki - jak choćby słynny obraz-plakat Klinem czerwonym - białych bij! - gdzie czerwony klin wbija się w białe koło.  

Motywy konstruktywistycznej grafiki pojawiają się na samym początku filmy "Strajk" Sergieja Eisensteina. Również ujęcia z filmu, zwłaszcza z samego początku również odnoszą się do nurtu konstruktywistycznego - gdzie ludzie komponują się z konstrukcjami, gdzie maszyny fabryczne stanowią również bohaterów kadru. 

Również w biomechanice Meyerholda możemy mówić o konstruktywistycznym podejściu - a mianowicie aktorzy każdy ruch mają mieć matematycznie obliczony, każdy ruch wyuczony. Na warsztatach meyerholdowskich, zwłaszcza polscy studenci aktorstwa krzyczą - a gdzie emocje, a co z emocjami, ale przecież to emocje są najważniejsze a nie wyuczone ruchy... A odpowiedź jest prosta. Meyerhold rozkład w swym teatrze ruch na części pierwsze. Trochę tak, jak ongiś Kazimierz Malewicz malując czarny kwadrat przerwał pewną tendencję i rozpoczął budowę nowego porządku w sztuce. Rewolucja Malewicza miała kolosalne znacznie dla rozwoju sztuki w XX wieku! Podobnie jak rozwiązania Meyerholda w grze aktorskiej, gdzie każdy ruch był obliczony i wykonywany świadomie. Na emocje też przychodził czas! Ale w pierwszej kolejności technika. Technika i świadomość każdego ruchu - zamiast bałagan i spontaniczność ruchowa wynikająca z braku odpowiedniego treningu aktorskiego. 

Przedstawiam Wam film (w trzech fragmentach) dotyczący biomechaniki. Występuje w nim m.in. postać Gienadija Bogdanowa - ucznia - ucznia Wsiewołoda Meyerholda. Miałem przyjemność uczestniczyć w niezwykłym seminarium przez niego prowadzonym, w którym bez reszty zagłębiłem się w świat biomechaniki - do dziś wykonuję ćwiczenia na równowagę, koordynację - podstawowe ćwiczenia biomechaniczne. 

 

Czemu tak opisuję sztukę awangardy lat 20? Pomyślcie. Generalnie - myślcie. Warto! Trzeba myśleć i przemiatać w swoim umyśle przenajróżniejsze warianty odpowiedzi. 

 

Języki obce i wchodzenie w inne kultury

Nauczyłem się biegle języka rosyjskiego. Uważam, że było to moje wielkie szczęście. Szczęście, że jako młody człowiek mogłem tam być i mogłem zgłębiać wiedzę właśnie w tym języku. Pamiętam jak z uporem maniaka uczyłem się wyrazów, uczyłem się wymowy, powtarzałem jedno słowo tysiące razy. Pamiętam też księgarnie w Moskwie - np. księgarnię techniczną na Leninskom Prospiektie - POTĘGA! Księgarnia techniczna w Moskwie była wielkości największej księgarni nietechnicznej w Polsce. Albo jeszcze większa. Sam dział związany z techniką antenową oraz techniką wielkiej częstotliwości obejmował dosłownie setki pozycji, w czasie gdy w języku polskim istniały dosłownie pojedyncze pozycje, a niemal wszystkich autorów tych polskich książek znałem osobiście. Pamiętam jak uczyłem się czytać po rosyjsku, literka po literce, jak męczyłem się i ile trudu sprawiało mi przechodzenie przez kolejne zdania. Pamiętam jednak jak ogromna była moja potrzeba poznania języka, który stanowił dla mnie furtkę do zdobywania wiedzy absolutnie unikalnej. 

Dzisiaj śmiało mogę powiedzieć, że moja biegła znajomość języka rosyjskiego ustawiła mnie. Dzięki znajomości języka rosyjskiego i rosyjskiej kultury - zbudowałem potężny zespół oparty właśnie na pracownikach ze wschodu - czego nie zrobiłbym bez znajomości języka. Słucham niekiedy problemów rekrutacyjnych w odniesieniu do osób ze wschodu i nie dowierzam, gdy słyszę o różnych problemach polskich pracodawców. A to wynika po prostu z bariery językowej. Chociaż zazwyczaj słyszę, że skoro oni przyjechali do Polski to niech uczą się polskiego. Otóż ja korzystam z tej postawy i po prostu przejmuję tych pracowników - nie wymagając od nich znajomości języka polskiego. Większość mojego zespołu po prostu posługuje się językiem rosyjskim pracując w Polsce. Znajomość języka rosyjskiego nie polega na znajomości słów, liter. Aby mówić o faktycznej znajomości tego języka należy umieć posługiwać się żargonem, językiem ulicy, niekiedy terminologią więzienną. Bez tych umiejętności nie można kompletnie mówić o znajomości języka i kultury. 

Biegła znajomość języka rosyjskiego pomogła mi wielokrotnie w dostępie do informacji, która nie zostałaby mi przekazana gdybym nie był w stanie wejść w zaufanie. Zwłaszcza mocno odczułem to w dyscyplinie odzyskiwania danych. Oczywiście bez wysokich umiejętności komunikacyjnych, miękkich byłoby to niemożliwe - jednak w połączeniu z miękkimi kompetencjami i biegłą znajomością języka - byłem w stanie zdziałać cuda w wielu sytuacjach. 

Bezgraniczny dostęp do wiedzy płynącej z rosyjskiej literatury, rosyjskiej prasy, rosyjskiego internetu - pozwoliły mi na kosmiczny skok. Pamiętam jak doszedłem do tego, że nawiązałem hurtową współpracę z rosyjskim wydawnictwem Radiosoft, w którym po prostu kupowałem książki dla siebie. Kupowałem prawie wszystkie ich pozycje - stąd dostałem rabat jak dla hurtownika. Wkrótce później wpadłem na to, aby wozić książki do Polski i sprzedawać je tutaj - ruch ten okazał się być wtedy złotym strzałem. Kolejnym moim ustalonym krokiem miało być wydawanie rosyjskiej literatury technicznej w Polsce. Tego niestety nigdy nie zrealizowałem - ciągle spierając się z kolejnymi tłumaczami, którzy mi pod każdym względem nie pasowali (albo nie potrafili posługiwać się językiem, albo nie znali się na technice i mylili pojęcia w sposób karygodny). 

Poznanie kultury danego obszaru to również poznanie sztuki, mentalności, kinematografii, literatury, poezji, kuchni, dosłownie wszystkich aspektów. 

A zupełnie inną i bardzo ciekawą kwestią jest fakt, że w moim przypadku znajomość języka rosyjskiego w połączeniu z moją ciekawością pozwoliła mi na poznanie i zgłębienie również kultury Kaukazu - szczególnie Kaukazu Północnego i szczególnie kultury Czeczenii i Inguszetii oraz Azji Centralnej - włącznie z tym, że nauczyłem się kuchni tych regionów. Kuchni, tańców, pieśni, języków. Chociaż nigdy nie byłem ani na Kaukazie, ani w Azji Centralnej... 

O czym ja mówię? Ja cały czas bazuję na swoich doświadczeniach, na tym, co uformowało mnie. Pokazuję Wam to, dzielę się aby zaprezentować Wam swoją ścieżkę rozwoju dzięki której uzyskałem łatwość myślenia, myślenia twórczego, również myślenia racjonalnego w ekstremalnych sytuacjach. 

 

Studia, szkoła, nauczyciele - zabójcy myślenia

Szkoła od najmłodszych lat tresuje młodych ludzi, formuje z nich posłusznych obywateli gotowych uwierzyć we wszelkie mrzonki o jedności narodowej. Tresura odbywa się na wielu polach - od braku możliwości samodzielnego myślenia, samodzielnych i niestandardowych wniosków, przez ścieżkę edukacyjną, która jest niemal identyczna dla wszystkich dzieci - chociaż wszystkie są zupełnie inne i posiadają zupełnie różne zainteresowania i predyspozycje. Naprawdę można to zorganizować lepiej - ale nie tylko w dyscyplinie edukacji, niemal w każdej dyscyplinie życia aparat władzy jest zwyczajnie niewydolny. Istnieje też poważna możliwość, że edukacja w mojej wizji tworzyłaby samych niepokornych buntowników - a tacy zdecydowanie nie są potrzebni władzy. 

Swego czasu zasłynąłem z tego, że niechętnie przyjmowałem osoby, które posiadały wyższe wykształcenie i wyrażałem tę myśl w sposób niecenzuralny. Dalej twierdzę, że ktoś, kto zmarnował 5 lat na studia to raczej debil niż geniusz. Jedynym usprawiedliwieniem dla mnie jest jeśli ktoś studiował ale bardzo źle i w trakcie studiów robił masę innych rzeczy - tak, jak ja to czyniłem. Moi najlepsi ludzie albo nie skończyli studiów albo mieli je gdzieś - największą wartość mają dla mnie osoby, które np. podjęły pracę bardzo wcześnie.

Stworzyłem też nowe zjawisko, z którego jestem dumny. Pojawiają się osoby, które przekonałem do niestudiowania na rzecz pracy u mnie - stwarzając dla nich warunki nieporównywalnie lepsze w kontekście rozwoju, niż te, które osoby te uzyskałyby na studiach politechnicznych. Przykładem jest moje biuro konstruktorskie, projektowe, które doposażam w dowolną aparaturę pomiarową, wydzieliłem na jego potrzeby specjalną przestrzeń na Placu Konstytucji, nawet drzwi - automatyczne i potężne drzwi rozsuwane, zamiast zwykłych, stanowiące totalny przerost formy nad treścią - zostały postawione jako portal do nowego, lepszego świata - biuro projektowe mieści się w serwisie elektroniki - a naszym celem jest stworzenie w IVITERze potężnej produkcji elektroniki najwyższej klasy, do czego obecnie skutecznie dążymy. 

A wiecie jak pozyskuje się elektroników do pracy? Zarówno serwisantów, jak również konstruktorów? Czy myślicie, że ktoś, kto jest absolwentem Politechniki ma pojęcie o elektronice? On jej chyba nienawidzi!!! Tak jest oczywiście w niemal wszystkich dyscyplinach. Szczerze - nie rozumiem tego kompletnie. Nie rozumiem jednak zwłaszcza tego - z jakiego powodu ludzie nie szkolą się i nie dążą do wiedzy. Co ich powstrzymuje? Lenistwo? Dlaczego młodzi ludzie marnują swoja młodość na chlanie, ćpanie, imprezy i generalnie marnują swój cenny czas - zamiast poświęcać go na rozwój? Oczywiście można się doszukiwać licznych przyczyn i w tym kontekście instytucje takie jak szkoła czy uczelnie wyższe absolutnie nie tylko nie są pomocne ale i szkodliwe. Jedyne co mogę powiedzieć w tym miejscu - ja będę z pewnością edukować i pokazywać zupełnie alternatywną ścieżkę poznawczą, zupełnie odmienną drogę edukacji. 

 

Samodzielna edukacja i ciągłe szkolenia

Na swoje szkolenia wydałem już jako młody niemało pieniędzy, zaciągałem w tym celu kredyty, łącznie myślę, że wydałem ponad 200 000zł - przy czym nie liczę tutaj kwot poświęconych na projekty, które niekiedy były po prostu niedochodowe i traktowałem je szkoleniowo, niekiedy były to błędy na których się uczyłem - a które kosztowały miliony złotych (np. wczesna organizacja IVITER Serwis - a raczej brak organizacji - tyle mnie właśnie to kosztowało, nie wspominając już nawet o ogromnej ilości czasu jaki poświęciłem na rozwiązywanie problemów, które nie miały prawa powstać). Nie wystarczy chodzić na szkolenia. Zawsze cechowała mnie bardzo aktywna postawa, zadawałem masę pytań. Jeśli szkolenie mi nie pasowało, przerywałem i zadawałem pytania zgodne z moim profilem, moimi problemami i zainteresowaniami. Jeśli mi odpowiadało robiłem to samo. W zasadzie tak samo postępowałem na każdym szkoleniu - niekiedy wywołując oburzenie poszczególnych osób, które twierdziły, że przeszkadzam. Oczywiście nie brałem tych uwag do siebie. Jeśli walczycie o wiedzę - idźcie do końca, rozpychajcie się łokciami. Wiedza posiada wyższą wartość niż ktokolwiek mógłby nawet przypuszczać! 

Istnieje wiele opracowań w których mówi się o tym, że większość osób nie wyciąga nic ze szkoleń, nie wynosi, nie zmienia się pod wpływem odbywanych szkoleń. Twierdzę, że faktycznie tak jest. Większość osób, które towarzyszyły na szkoleniach w których brałem udział miały je opłacone przez pracodawców (sam opłacam szkolenia swoim pracownikom), wiele z tych osób nawet nie zostawały do końca szkolenia. Potrafiły się urwać przed czasem. Widziałem szkolenia na których kluczowa, strategiczna wiedza, wiedza, która odmieniła moje życie - była przedstawiana w końcowej fazie - do której część osób zwyczajnie nie dotrwała - powołując się np. na jakąś transakcję kredytową, musieli uciekać do klienta. Czy te osoby pójdą kiedyś do przodu? NIE!!! 

Nie wystarczy chodzić na szkolenia, chociaż faktem jest, że większość osób się nie szkoli. Jako rekruter analizuję tysiące CV - ostatnio uruchomiłem rekrutację na stanowiska związane z marketingiem. Piszą do mnie osoby, które w wieku 30 lat stwierdziły, że może zajmą się teraz marketingiem, odbyły jedno szkolenie organizowane przez google i piszę do mnie, że bardzo chciałyby się rozwijać w dziedzinie marketingu i chcą się u mnie zatrudniać. Rebiata! Eto deneg stoit! Poniatno? To kosztuje. Ja za to płaciłem. Niedługo chyba zacznę pytać te osoby - ile są skłonne mi płacić za pracę u mnie. Wiedza marketingowa jest naprawdę droga. W zasadzie każda wiedza jest droga. I cenna. 

Co jeszcze interesujące - uważam, że szkolenia i seminaria jakie odbyłem w zakresie teatru, aktorstwa, teatru tańca, teatru ruchu, butoh, biomechaniki meyerholdowskiej - przyniosły mi chyba największy rozwój w dziedzinach takich jak sprzedaż, komunikacja. 

Sztuka improwizacji

Pokażę Wam coś. Skoro już nawiązałem do butoh - to mój występ na zakończenie warsztatów z zakresu Butoh prowadzoną przez pochodzącą z Izraela artystkę - Maję Dunsky, która bezpośrednio, przez 6 lat szkoliła się u samego twórcy butoh - Kazuo Ohno. Poświęćcie te 10 minut - a ja Wam coś opowiem, coś co będzie miało sens dopiero po zapoznaniu się z moim występem - inspirowanym butoh, w zasadzie to inspirowanym tylko w pewnym stopniu. Tak naprawdę to po prostu mój styl. Żadna specjalna inspiracja. Ale strój, mój wygląd wymyśliła artystka - Maya Dunsky.   

Posłuchaliście? 

Ten utwór, ten występ to po prostu kompletnie, ale to kompletnie nieprzygotowana improwizacja. Całkowicie nieprzygotowana. Na 20 sekund przed wyjściem zapytałem - Mayę oraz jej partnera, również artystę - jakie mają życzenia - powiedzieli abym grał swoje, co czuję. Dobrze.

Wyszedłem, poczułem atmosferę miejsca, czasu i publiczności i zacząłem. Tu za moment może powstać nie praca magisterska i nawet nie doktorska - ale wielotomowe opracowanie na temat wykonawstwa muzyki i to w takim wymiarze o jakim nie śniło się muzykom z nurtu tak zwanej muzyki poważnej. I pomimo, że nie jestem praktykującym muzykiem, z pewnością nie jestem muzykiem regularnie ćwiczącym oraz koncertującym - myślę, że pomysły wykonawcze, koncepcje jakie opracowałem w oparciu o inne dyscypliny i doświadczeniu - w połączeniu z moją wiedza muzyczną i wykonawczą - stanowią kolejny kamień milowy jaki z radością wyrzucam. 

Co czułem - tam, wtedy? Ciężko to jednoznacznie opisać ale wszedłem w atmosferę. Pierwsze moje dźwięki były badawcze, badające. Rozpoczynające opowieść, jednocześnie wprowadzające w odpowiedni stan emocjonalny, nastrój. Te pierwsze dźwięki, pierwsze dotknięcie smyczka do strun, stanowiło coś w rodzaju sondowania, badania. 

 

Wykonawca nie myślący i nie czujący odbiorców - jest złym wykonawcą.  

Nigdy, ale to nigdy w życiu - nigdzie i nigdy nie widziałem i nie słyszałem o czymś takim jak nauka czucia, rozumienia i kooperacji z publicznością. Stawiam teraz bardzo śmiałą tezę, tym bardziej śmiałą, iż znam licznych artystów, którzy twierdzą, że sztuka jest najważniejsza, oni tak czują i nie muszą być zrozumiani przez odbiorców. A ja stawiam przewrotną tezę - jeśli grasz, tworzysz (wykonawstwo muzyki to twórczość - o tym akurat napisałem swoją pracę dyplomową na Uniwersytecie Muzycznym) - to powinieneś brać pod uwagę odbiór publiczności. 

Ja akurat poszedłem krok dalej. Ja tworzyłem na żywo dzieło, którego konstrukcję dostosowywałem do odbioru. Nawet krzyk dziecka powtórzony dwukrotnie był bardzo dla mnie ważny i było mi przykro jak przerażona matka - za drugim razem dziecko wyprowadziła z sali - uznając, że dziecko przeszkadza - a dziecko nie tylko nie przeszkadzało a wręcz tworzyło dźwięki, wydawało okrzyki życia, które były mi niezmiernie wtedy potrzebne w moim dziele - w mojej grze na granicy życia i śmierci, światła i mroku. Dziecko - krzyczące dziecko było piękną symboliką. 

A teraz dalej. Ja mogę tak improwizować bez końca, na każdy dowolnie rzucony temat, w niemal każdym gatunku muzycznym, również w kooperacji z innymi muzykami - nawet nie znając szczególnie tematów, dźwięków - łapię to wszystko w locie lub przewiduję co za chwilę nastąpi i już tam jestem. Mogę tak improwizować i mogłem to robić wtedy w trakcie tego występu. A jednak przerwałem po 10 minutach. Nawet trochę żałowałem gdyż naprawdę dobrze się tam czułem i dobrze mi się w tych warunkach grało, tworzyło. Jednak poczułem, że to właśnie koniec. I zakończyłem. Czułem reakcje publiczności - kątem oczu - badałem ich ciała, ich aktywność, uwagę. Badałem i wyciągałem wnioski. Również forma mojej improwizacji, linia napięcia, rozwój pewnej akcji, tworzona na poczekaniu, na żywo - była kreowana w sposób taki aby miała sens, była atrakcyjna i sprawiała, że mój improwizowany utwór był po prostu ciekawy i angażujący. Pamiętam jak w głowie obliczałem, rysowałem sobie ten wykres napięcia, który posiadał więcej niż jeden szczyt. 

Oczywiście nie może być moim zdaniem mowy o improwizacji jeśli nie podejmowało się prób kompozytorskich, nie może być też mowy o improwizacji, jeśli nie posiada się odpowiednio bogatego spektrum, chociażby znajomości wielu dzieł. Ale to też mało. Improwizacja wymaga również odwagi, doskonałego opanowania instrumentu, techniki. Ale właśnie odwagi - a obok odwagi świadomości każdego działania oraz jego znaczenia dla konstrukcji powstającego właśnie dzieła. Ważna jest świadomość czasu, zarówno w krótkich odcinkach, jak również w kontekście całego dzieła, występu. 

 

Kontakt ze sztuką, przeżywanie sztuki

Oczywiście obok literatury pięknej istotny jest generalnie kontakt ze sztuką – teatrem, filmem, również malarstwem. To wszystko stanowi naszą bazę rozwoju wyobraźni – bez rozbudzonej, rozbudowanej sfery wyobraźni nie jesteśmy w stanie wysoko mierzyć. Będziemy na tyle mocno ograniczeni, że zwyczajnie nie uda nam się twórczo myśleć, w sposób nieskrępowany. Doświadczanie sztuki jest tym głębsze jeśli sami uczestniczymy w procesie jej tworzenia. Ciężko jest jednak mówić o sztuce i o doznawaniu głębokich emocji z niej płynących jeśli kompletnie nie mamy odpowiedniego przygotowania. Znam wiele osób, które twierdzą, że sztuka nie jest im do niczego potrzebna, traktują ją jako obszar całkowicie zbędny. 
Myślę, że całkiem trudnym zadaniem może się okazać wytłumaczenie w telegraficznym skrócie - po co jest sztuka. Ale spróbuję. Myślę, że sztuka jest zbiorem takich doznań, wyrazem sfer, których nauki ścisłe nie do końca są w stanie oddać, chociaż często będzie tak, że dziedziny artystyczne i ścisłe będą się ze sobą przenikać. Niektórzy wybitni fizycy twierdzili, że fizyka jest poezją - odwołując się do różnych przykładów i doświadczeń jakie niemożliwe jest zrealizować w rzeczywistości, mogą odbyć się jedynie w wyobraźni (np. doświadczenia związane z 3 zasadami dynamiki). Wyobraźnia jak się okazuje jest nieodzowna w działaniu fizyka - ale to tylko potwierdzenie mojej koncepcji. 

Czym więcej jest sztuka i jaki może mieć wpływ na nas, na nasze myślenie? Dla mnie sztuka to dziedzina aktywności w której przedstawiane są emocje, wrażenia, zjawiska związane z obszarami wszechświata, które nie jest sposób opisać w sposób matematyczny. Albo jeszcze nie jesteśmy w stanie tego zrobić. Sztuka może skupiać się na przeżyciach, emocjach, pewnej nadświadomości. Wiele pytań natury filozoficznej - o sens i cel bytu - znajduje swoje spełnienie w przejawach twórczości. Sztuka posiada również rolę edukacyjną, uwrażliwiającą, wpływa również na rozwój intelektualny. 

Rozumienie sztuki, na przykładzie muzyki - ciężko jest uzyskać dobry odbiór muzyki XX wieku, zwłaszcza drugiej połowy, jeśli nie znamy sztuki XIX i XXVIII wieków. Wszystko co nastąpiło w wieku XX, włącznie z całkowitym rozbiciem systemu Dur-Moll w obrazie dodekafonii Arnolda Schonberga, nie powstałoby gdyby nie Wagner, Debussy a wcześniej Beethoven czy Jan Sebastian Bach. 

Chociaż nie - jest jeszcze jedna metoda aby wytłumaczyć jakie jest praktyczne zastosowanie sztuki. I myślę, że to wytłumaczenie jest dość proste. Mam tutaj na myśli wchodzenie w odpowiednie stany psychologiczne, emocjonalne. Dla mnie sztuka ma bardzo konkretne i praktyczne zastosowanie. Bardzo praktyczne. Nie jestem w stanie tworzyć, pisać bez towarzyszenia dźwięku. Tzn jestem w stanie - ale jest mi znacznie trudniej. 

 

Wpływ tak zwanych nauk ścisłych na rozwój naszej wyobraźni 

Uważam, że jest to ogromne i bardzo istotne zagadnienie. Spróbuję przybliżyć mój pogląd na temat tego jaką inspirację możemy czerpać z nauki, w jaki sposób może zmienić się nasz odbiór rzeczywistości. Mam konkretne przykłady gdzie np. technika wielkiej częstotliwości stanowiła dla mnie ogromną inspirację w zakresie moich opracowań teatralnych. Ale mam też inny, interesujący przykład. 

 

16-letnia szachistka, IV Symfonia Dymitra Szostakowicza i piękny umysł 

To było gdzieś około roku 2008, razem z kolegą pojechaliśmy na turniej szachowy - można powiedzieć, że znalazłem się tam zupełnym przypadkiem, w dodatku zgłosiłem się do turnieju - pomimo ówcześnie mizernej znajomości szachów. Gdzieś na ulicy Polanicy Zdrój stała grupa szachistów i szachistek. Spontanicznie wszedłem, a w zasadzie wbiegłem w tę gromadę i zapaśniczą techniką uniosłem a następnie wyniosłem dziewczynę. Ktoś z szachistów przyznał wtedy - dobry wybór! Bardzo mocna szachistka! Jak się okazało później była ona świeżą medalistką Mistrzostw Polski seniorek, bardzo wybitną, młodą szachistką. Pomimo różnicy wieku (ja miałem wtedy 23 lata), mieliśmy ogromną łatwość komunikacyjną. Ona uczyła mnie rozwiązywać zadania szachowe. Ja zagrałem jej na skrzypcach swój utwór. Był to jej pierwszy kontakt w życiu z tak zwaną muzyką poważną. Im bardziej ją poznawałem - odkrywałem, że jej postrzeganie rzeczywistości różni się diametralnie od jej rówieśniczek i nie tylko... Pewnym istotnym sprawdzianem było gdy na jej urodziny wręczyłem jej płytę z IV Symfonią Dymitra Szostakowicza. Jeśli ktoś nie wie - jest to jedno z bardziej złożonych intelektualnie, koncepcyjnie dzieł  Dymitra Szostakowicza, awangardowa, potężna symfonia, która w momencie powstania budziła skrajne emocje. Piszę o tym, że bez poznania i zrozumienia twórczości kompozytorów poprzednich epok - nie sposób jest rozumieć twórczość XX wieku... W przypadku bohaterki mojej opowieści było zupełnie inaczej. Ona pochłonęła to dzieło, nie tylko zrozumiała ale przeniknęła w nie. Sprawdzałem, dopytywałem na różne sposoby nie wychodząc z zachwytu. 

Pomimo, że większość czasu nie odrywała się od szachownicy, od zadań szachowych - jej przygotowanie intelektualne pozwalało na odbiór wysokiej sztuki. Symfonia, której wysłuchała była bowiem nie tylko pierwszym dziełem muzyki symfonicznym z jakim miała ona styczność, to był generalnie pierwszy utwór, obok mojej gry skrzypcowej, jaki wysłuchała. Wręczyłem jej właśnie tę symfonię - również nie bez powodu. Prowadziła mnie moja intuicja, pewne przypuszczenie, które tylko się potwierdziło, co stanowiło dla mnie jednocześnie pewne zaskoczenie, pomimo, że dopuszczałem, że właśnie tak będzie.

 

Moja technika wielkiej częstotliwości 

Moja ogromna fascynacja łącznością radiową, techniką radiową, możliwością przesyłania sygnałów na odległość trwa od najmłodszy lat, kiedy tylko ujrzałem najprostsze urządzenia radiowe do komunikacji fonicznej. Mogę śmiało powiedzieć, że moje odkrycie łączności radiowych wywróciło moje życie do góry nogami. Moja potrzeba zrozumienia tego niebywałego zjawiska była bardzo silna. Nie tylko chodziło o zrozumienie ale o zgłębienie, a zwłaszcza o umiejętność praktycznego wykorzystywania tego zjawiska, budowy urządzeń radiowych, uruchamiania procesów, urządzeń na odległość. Panowanie w eterze stanowiło dla mnie - kilku a potem i kilkunastolatka - jakąś nadludzką moc. Potrzeba dążenia do wiedzy w tym zakresie bardzo zmotywowała mnie m.in. do nauki języka rosyjskiego, w którym to napisano ogromną ilość książek, praktycznych poradników - jak budować urządzenia radiowe. Ale nie o tym. Technika wielkiej częstotliwości zaczęła się dla mnie na poważnie wraz z odkrywaniem techniki pomiarowej, pomiarów, wykresu Smitha, matematyki urojonej, analizy tego, w jaki sposób fala radiowa zachowuje się we wszechświecie. 

Niesamowitym ćwiczeniem twórczego myślenia jest opracowywanie samodzielnych projektów elektronicznych - np. w zakresie techniki pomiarowej wielkiej częstotliwości (w.cz.). Próba zrozumienia tego w jaki sposób np. działa reflektometr, czym jest współczynnik kierunkowości (wartość wyrażona w decybelach), sprzężenie linii pomiarowych, liniowość pomiarów w funkcji częstotliwości. Dodam tylko, że jestem autorem unikalnej metody pomiarowej w tej dziedzinie - nie będąc przy tym inżynierem, metodę tę opracowałem gdy miałem 22 lata a w skrócie polegała na oszukaniu nieliniowości linii pomiarowej poprzez kompensację jej niedoskonałości, dokładnym zbadaniu jej parametrów i następnie wprowadzaniu poprawek w pomiarze - zależnie od częstotliwości na której dokonujemy pomiaru... mocy. Niestety parametr tak zwanej kierunkowości komplikuje kwestię związaną z zastosowaniem mojej metody pomiarowej do dwu-wektorowego pomiaru mocy - fali padającej i odbitej. Ale chyba wrócę do tego projektu - po latach byłoby to ciekawe zajęcie - w końcu diametralnie zmieniły się moje możliwości w zakresie np. organizacji badań oraz produkcji. 

Albo inny przykład - analiza tego w jaki sposób działają analizatory skalarne, w jaki sposób można określić parametry anteny w funkcji częstotliwości - tzn jak dokładnie dzieje się tak, że poprzez metodę pomiarową - mostkową jesteśmy w stanie określić parametr zestrojenia anteny lub sztucznego obciążenia dla każdej badanej częstotliwości. To naprawdę ciekawe zagadnienie, wymagające ogromnej wyobraźni, do tego podsycone romantyzmem, możliwością tworzenia dzieł, systemów antenowych, systemów łączności - pozwalających na jedność z przestrzenią, z eterem... Z efirem (efir to eter w języku rosyjskim!). 

Technika wielkiej częstotliwości inspirowała mnie w aspekcie filozoficznym, czego wyraz dałem w swoich opracowaniach teatralnych w roku 2013. Gorąco polecam zainteresować się różnymi aspektami techniki wielkiej częstotliwości - nawet jeśli uznacie, że ta część wiedzy jest Wam całkowicie zbędna. 

 

EME - Earth Moon Earth

Opiszę tutaj jedną z magii, jedno z tych doświadczeń w zakresie łączności radiowych, które faktycznie elektryzuje umysł. Łączność radiowa polegająca na wysłaniu skoncentrowanej wiązki radiowej w kierunku tarczy Księżyca i tym samym odbicie jej. Sygnał ten może zostać odebrany np. z drugiej strony globu - pod odpowiednim kątem, albo odebrany przez nas samych... Ale z ponad 2-sekundowym opóźnieniem. Innymi słowy możemy usłyszeć własny głos, odbity od tarczy księżyca, który wróci do nas w postaci echa. Zjawisko to jest o tyle niesamowite gdyż zaczynamy niejako eksplorować przestrzeń kosmiczną. Potwierdzamy sobie tym eksperymentem układ i odległość Księżyca od Ziemi.

To właśnie radioamatorzy dokonali tego eksperymentu jako pierwsi, radioamatorzy, pasjonaci odkrywali technologie bez których loty w kosmos byłyby niemożliwe. 

 

Prysznic i toaleta - oświecenie

Jedne z najlepszych pomysłów, niekiedy przełomowych przyszły do mnie w trakcie brania prysznicu, a jeszcze częściej - w trakcie realizacji potrzeb fizjologicznych w toalecie (już bardziej kulturalnie nie mogłem tego napisać ale chodzi o wydalanie kału). Pierwszy raz doznałem takiego olśnienia gdy miałem 13 lat i odkryłem oktawę zwiększoną jako mój istotny środek kompozytorski. Moja oktawa zwiększona z czasem stała się sekundą małą - graną, podobnie jak i wspomniana oktawa zwiększona - dwudźwięk, tak więc sekundą mała - półton stanowił mój dźwiękowy efekt, moje autorskie rozwiązanie w mojej muzyce skrzypcowej gdzie płynnie przechodząc w prymę - dwa dźwięki grane unisono - uzyskiwałem efekt zmieniającej się częstotliwości, wibracji wynikającej z bardzo bliskiej różnicy dwóch dźwięków. A dlaczego tak się dzieje? Jeśli faktycznie myślimy, jeśli faktycznie załadujemy nasz umysł myślami i poszukujemy to rozwiązanie potrafi przyjść samo - w moim przypadku następuje to bardzo często w trakcie toalety, prysznica. To jest nagroda za to, że wytrwale nad czymś pracujemy, a rozwiązanie przychodzi samo. W tym miejscu płynnie przejdziemy do zagadnienia związanego z tym, w jaki sposób się nastroić, wprowadzić w ten stan poszukiwania, w stan w którym nasz umysł szuka rozwiązania, wchodzi w odpowiedni tryb. 

 

W poszukiwaniu koncepcji, pomysłu – szturm umysłu – na przykładzie mojego teatru

SZTURM! 

Ten fragment odnosi się zwłaszcza do dziedzin twórczych – ale kompletnie tak być nie musi! Przedstawię Wam historię mojej pracy nad stworzeniem własnej koncepcji teatralnej. Wygląda na to, że to właśnie ten portal będzie jednak odpowiednim miejscem na publikację również moich teatralnych rozważań. W zasadzie to dzięki temu opracowaniu dedykowanemu myśleniu, otworzyłem drogę do publikacji wszelkich swoich przemyśleń na temat sztuki, właśnie w tym artykule sam dla siebie odkryłem jak kolosalne znaczenie dla umysłu, dla wyobraźni i dla myślenia ma właśnie ten aspekt! Obcowanie ze sztuką, wchodzenie w jej głąb, rozumienie jej i intensywne przeżywanie. 

 

Mój teatr

Pamiętam gdy stałem przed zagadnieniem wejścia w całkowicie nową dla mnie dziedzinę. W ciągu dosłownie kilku dni obejrzałem z pełną uwagą ponad dwadzieścia filmów, sztuk teatralnych, pamiętam jak poszukiwałem pomysłów gdzie tylko się dało, pamiętam wszystkie moje rozmowy na temat sztuki z przyjaciółką, w których opowiadając jej o swoich pomysłach – pamiętam jak mój mózg wyrzucał kolejne pomysły. Pamiętam właśnie jak stosując metody z zakresu myślenia krytycznego udawało mi się tworzyć pomysł za pomysłem – niejako wynikający z poprzedniego – a jednak negujący go. Mogę podać przykład. Opracowywałem egzemplarz reżyserski opery Pawła Szymańskiego i Macieja Drygasa „Qudsa Zaher”. Z mojej perspektywy koncepcja litewskiego reżysera Eimuntasa Nekrosiusa !!! była spójna z twórczością samego Nekrosiusa (drzewa, drewno, włosy, tkanina, metal – Nekrosius jest synem drwala i szwaczki – jego opera wystawiana w Moskwie, w Teatrze Wielkim – Makbet – zrealizowana była w IDENTYCZNEJ estetyce - IDENTYCZNEJ!) – koncepcja ta nie odnosiła się kompletnie do świata wykreowanego przez Pawła Szymańskiego i Macieja Drygasa. Rzecz w tym, że zarówno libretto, jak również muzyka nie do końca (do końca nie?!?) posiadała strukturę liniową, strukturę klasycznej chronologii czasu, zdarzeń itd. Wielowymiarowość twórczości Pawła Szymańskiego, jego kosmiczny odlot jaki spotykamy w twórczości – już z czasów ścieżki dźwiękowej do filmu (Macieja Drygasa!) „Stan nieważkości”, czy też jego Koncert Fortepianowy z 1994 roku – to dzieła, które w swym minimalizmie tworzą zupełnie nową rzeczywistość, pływające glissanda smyczków – pływające z góry w dół – a jednak wciąż narastające – tworzą z jednej strony pozorną niezgodność – a jednak przy odpowiednim nastawieniu, wprowadzają w niesamowity trans i pełną zgodność. Nie wiem czy jest sens dużo pisać o muzyce – wszystkim zainteresowanym polecam zapoznać się z zarówno z filmem „Stan nieważkości” Macieja Drygasa – film, w telegraficznym skrócie poświęcony radzieckim i rosyjskim programom kosmicznym… chociaż w rzeczywistości być może kompletnie tego nie dotyczy, poświęcony jest raczej naszej tożsamości, poszukiwaniom, realizacji marzeń – często za wszelką cenę – w dążeniu do jedności z przestrzenią, kosmosem, Wszechświatem. Ciekawostką jest, że film ten obejrzałem przypadkowo premierowo, gdy miałem dosłownie 8 lat. Przypadkowo – a być może nie, film ten włączył mój dziadek i z uwagą go oglądał a ja dołączyłem. Pamiętam to, jakby to było dziś. Dzisiaj Paweł Szymański, nie krępuje się tego powiedzieć, jest moim przyjacielem, a tak też się składa, że jego twórczość cenię bardzo wysoko. Być może najwyżej – z twórczości wszystkich kompozytorów, piszących muzykę tak zwaną poważną (temat na kolejne duże opracowanie – ale nie do końca praktykuję podział na muzykę poważną i niepoważną – istnieje podział na muzykę poważną i rozrywkową – otóż nie słucham muzyki rozrywkowej i nie bardzo wyobrażam sobie aby słuchany przeze mnie agresywny punk-rock z przekazem zakwalifikować do muzyki rozrywkowej).

 

Stan Nieważkości - Paweł Szymański, Maciej Drygas

Film ten oglądałem wielokrotnie i jak już wspomniałem - pierwszy raz premierowo w telewizji, z moim dziadkiem. Film ten jest niesamowitym połączeniem obrazu i dźwięku. W warstwie dźwiękowej również jest to niesamowite połączenie dźwięku grzmiących silników rakietowych i glissujących smyczków - rozbrzmiewających w otchłań Wszechświata. Film jest przeplatany opowieściami kosmonautów radzieckich, którzy opowiadają o swym poświęceniu, marzeniach, bólu, tęsknocie i wielkich, kosmicznych ambicjach. 

Na podstawie dosłownie kilku spostrzeżeń na temat tego filmu i muzyki można było z łatwością dostać się na studia magisterskie na wydział muzykologii Uniwersytetu Warszawskiego - sprawdzone w praktyce - umieściłem w ten sposób swoją kelnerkę, która nie znała ani jednego utworu, ani jednego kompozytora ale na muzykologię się dostała powtarzając wyuczone ode mnie pomysły na temat muzyki, dźwięku, obrazu z tego filmu - dziewczyna chciała się dostać na jakiekolwiek studia aby dostać jakiś tam dokument, była z Białorusi - w zasadzie to było mi przykro, że nie dokończyła tych studiów gdyż miałem już wymyśloną fajną pracę magisterską dla niej, którą napisałbym dla zabawy w kilka wieczorów.  

Zobaczcie ten film... W całości i uważnie, od początku do końca. Naprawdę warto - właśnie ze względu na poszerzanie Waszej wyobraźni.  

 

Mój teatr - dalej

Bez wprowadzenia Was w ten stan - "Stan Niewaźkości", ciężko było mi kontynuować. Jedziemy dalej. Stałem przed zadaniem stworzenia własnej wersji egzemplarza reżyserskiego, opracowania własnej koncepcji reżyserskiej dla opery "Qudsja Zaher" Pawła Szymańskiego. Ale to nie wszystko. Ja stałem przed pytaniem o moją tożsamość w teatrze - o mój język, mój styl, mój pomysł. Musiałem wszystko stworzyć, wszystko zbudować od zera. Nie dysponowałem dotychczas żadną bazą. Chociaż jak się za moment okazało nie do końca tak było. 

Skoro poruszyłem już to zagadnienie - postaram się przedstawić Wam cały proces jaki uruchomiłem w celu szturmu umysłu, uzyskania efektu w zakresie bardzo trudnego zadania natury twórczej. 

W pierwszej kolejności pamiętam jak zacząłem oglądać różne materiały, filmy, spektakle teatralne. M.in. Kantora. Obejrzałem też Solaris Tarkowskiego, kilka - kilkanaście mniej znanych filmów. Pamiętam, jak chodziłem po ulicy w poszukiwaniu koncepcji, inspiracji, pomysłu. Niemal każdą myśl, jaka pojawiała się w moim umyśle - konsultowałem ze znajomą telefonicznie. Rozmowy te dawały mi dużo. 

Moje myśli krążyły m.in. wokół elektroniki, techniki. Przypomniałem sobie moje pomysły i koncepcje sprzed wielu lat - gdzie w ramach odczytów poetyckich chciałem wznosić cewki tesli promieniujące długą iskrą, jako wizualizację moich futurystycznych, awangardowych pragnień.

Opera "Qudsja Zaher" nie posiada liniowej struktury czasu, w zasadzie ciężko się połapać czy opowieść dotyczy czasów współczesnych, czy historycznych. W zasadzie przeszłość i teraźniejszość w tej operze przeplata się - a rzecz cała dzieje się w oceanie, w jakimś podwodnym świecie... 

Moje pierwsza myśl wykrzyczała - niechaj będzie to ocean radioelektroniczny. Eter. Sam jeszcze nie wiedziałem gdzie mnie ta myśl zaprowadzi. Wykonałem jakieś wstępne szkice, podobała mi się ta wstępna idea budowy cewek tesli, przynajmniej dwóch, które miały współpracować ze sobą. Oczywiście cały czas czegoś mi brakowało. W zasadzie to brakowało mi wszystkiego. 

I zaczęło się. Pierwszy okrzyk Qudsji i jej śmierć. A później przebudzenie... 

Jeden z moich "technicznych" pomysłów dotyczył podłączenie głowy bohaterki do elektroencefalografu, moim pomysłem było badanie aktywności fal mózgowych, wprowadzenie aktorki-śpiewaczki w stan całkowicie obniżonej aktywności mózgowej. Dalej miały rozpocząć się projekcje umysłu... Projekcje... Przez moment przez głowę przeszła mi myśl na temat wyświetlania filmu w teatrze. Uznałem, że to jednak ostatni pomysł jaki może mieć miejsce. Uznałem, że wszelkie projekcje multimedialne w teatrze to zły pomysł. 

I w tym miejscu zaczynał się dokonywać przełom. W mojej pamięci dwa obrazy - Solaris Tarkowskiego oraz Kantor w sztuce którego pojawiał się motyw pokoju, w którym działy się różne zdarzenia z przeszłości. No i Solaris - materializacja myśli i marzeń w postaci osób, przedmiotów. 

Powstał więc w mojej koncepcji pokój marzeń - w którym dziać się miały wizje z przeszłości, wspomnienia, nawiązania - które w operze mają miejsce. Dodam tylko, że reżyser Nekrosius kompletnie nie pochylił się nad kwestią czasu i przestrzeni w operze. Zabawiał się w swoje drzewo, metal, elementy ruchowe, generalnie zero uwagi i pomysłów związanych z sensem libretta. Odbiór opery w jego reżyserii był po prostu ciężki, można powiedzieć nieczytelny bez szczegółowej znajomości libretta, komentarzy. Jako projektant, specjalista szkolący się w zagadnieniach użyteczności, intuicyjności systemów, neurolingwistyki, uznałem że wizja teatralna nie może być jedynie wyrazem twórczej ekspresji artysty. Należy także zadbać o przekaz, o to aby przekaz był zrozumiały. I wcale nie miałem w głowie żadnych artystycznych kompromisów. Wręcz przeciwnie. Ale rozumiałem, że nie może być tak, że na jednej scenie dzieje się wszystko na raz, a reżyser skupia się jedynie na realizacji swoich upodobań estetycznych związanych z drzewem, tkaninami i metalem. Moim zdaniem to zdecydowanie za mało! 

Miałem już swój pokój marzeń, radioelektroniczna scenerię, cewki tesli, zaczynał klarować się mój świat. A jednak nie. Nie to było najważniejsze. Oto bowiem z jakiegoś powodu z jednego pokoju marzeń powstały dwa, dwa niezależne potrafiące obrazować różne czasy jednocześnie. Za chwilę liczba pokoi zwiększyła się do czterech. 

Ale najważniejszym krokiem było odrzucenie wszystkiego co istnieje poza pokojami. Można powiedzieć, że przez przypadek (nie ma takich przypadków!!!) odkryłem swoją koncepcję. Cztery całkowicie niezależne obszary, pokoje, boksy - umieszczone, rozłożone w przestrzeni - zbudowane platformy wyżej, niżej, rozłożone niesymetrycznie. Na sali panować miał całkowity mrok. Z mroku miało wyłaniać się światło - oświetlające tę przestrzeń w której miało dość do działania. Światło miało być symbolem otworzenia kanału czasoprzestrzennego. W każdej z przestrzeni mogła odbywać się akcja z przeszłości, teraźniejszości, przyszłości lub rzeczywistości równoległej. Idea polegała np. na tym, że w jednej przestrzeni bohaterka mogła błagać o litość, w czasie gdy w innej była bezlitośnie zabijana - co stanowiło logiczny wynik. Widz odbierał sumę wrażeń. Z teatralnego punktu widzenia każde działanie miało być wykonane na tyle sugestywnie aby nie było wątpliwości. Wszelkie akcje miały być bardzo czytelne. Oczywiście służyć miał temu teatr ruchu. 

To nie wszystko. Jednym z istotnych założeń mojej koncepcji teatralnej była konieczności nauczenia widza tego, jakimi środkami będę posługiwać się w swoim teatrze i wyszkolenie go, już na samym początku spektaklu. Przykład jaki wtedy wymyśliłem dotyczył kanonu. Jednej sceny ruchowej odegranej w każdej z czterech przestrzeni, w ten sam sposób, ale w odległości np. 10-15 sekund. Za każdym razem rozpoczynając od obowiązkowego światła, wyłaniania się danej przestrzeni z mroku - aby uruchomić kanał czasoprzestrzenny.  

Jest jeszcze jeden wątek, o którym warto moim wspomnieć. 

Ja zbudowałem, w oparciu o naukę, w oparciu o to w jaki sposób we wszechświecie rozchodzą się fale radiowe - stworzyłem podstawę ideową dla mojej koncepcji artystycznej. Dowodziłem w swoim egzemplarzu reżyserskim, że fala radiowa wypuszczona w eter nigdy nie zanika, w dodatku odbija się od obiektów, powraca z opóźnieniem - przytaczałem tu przykład z EME, dąży do wypełnienia całkowitego przestrzeni a nieskończone odbicia sprawiają, że zaczyna ona pojawiać się z opóźnieniem w różnych punktach wszechświata. Moja zabawa czasem prezentowanym w mojej sztuce - opierała się na moich obserwacjach i koncepcjach z zakresu techniki wielkiej częstotliwości. 

"Technika antenowa nie jest zwykłym zagadnieniem technicznym, nie jest jedną z wielu dziedzin wiedzy. Jest dziedziną szczególną. Magiczną. W jakimś sensie – mistyczną. Antena jest przekaźnikiem, otwartym obwodem drgającym, przejściem od materii do energii – wyjściem fali w przestrzeń.

Fala radiowa nigdy nie zaniknie. Jest absolutem. Raz wypuszczona w przestrzeń będzie przemierzać ją w nieskończoność. Zaniknie – jedynie na szkolnych lekcjach fizyki. W rzeczywistości – będzie jedynie osłabiana przez kolejne przeszkody, ekrany. Gdy uruchomimy wyobraźnię – odkryjemy, że w zasadzie każda fala radiowa może zostać odebrana – niezależnie od jej mocy – zależne to będzie od czułości, selektywności, odporności na zakłócenia zastosowanego odbiornika radiowego i skuteczności anteny odbiorczej. Dla wzmocnienia obrazu tej idei wystarczy powiedzieć np., że może być tak, że istnieją we wszechświecie cywilizacje posiadające aparaturę wielkiej częstotliwości na abstrakcyjnie wysokim poziomie rozwoju – zdolne odbierać niemal każdy sygnał radiowy – wyemitowany w przestrzeń. W praktyce – każdą nawet rozmowę telefoniczną.

To jednak nie wszystko. Każdy człowiek promieniuje. Każdy człowiek wysyła energię w rozumieniu naukowym. Zależna ona jest od wielu czynników – jeżeli mówimy np. o promieniowaniu fal mózgowych – zależna jest ona od aktywności naszego mózgu. Każde ciało nie jest także obojętne na fale, na pole elektromagnetyczne. Istnieje wiele badań przedstawiających wpływ fal radiowych na organizm człowieka. Istnieją także badania o przekazywaniu informacji bezpośrednio do mózgu człowieka za pośrednictwem fal radiowych. Zaczepiamy niejako o tak zwane zjawiska paranormalne. Należy mieć także na uwadze, że postęp technologiczny jest hamowany, nie jest on na rękę interesom geopolitycznym. Zagadkowa śmierć Tesli, trudności wydawnicze Charczenki (nieoficjalny zakaz publikacji licznych materiałów – z konstrukcji Charczenki korzysta m.in. wywiad), dziwny status Marko Rodina w świecie nauki - to tylko nieliczne przypadki, świadczące jednak o tym, że moglibyśmy być znacznie dalej, gdyż istnieją siły i umysły zdolne katalizować postęp."

"Innymi słowy – tworzę świat, w którym czas i przestrzeń są totalnie dowolne. Jednocześnie mój świat posiada istotne oparcie w nauce, w zjawiskach fizycznych. Wiele z aspektów, o jakie się ocieram z naukowego punktu widzenia, w dużym stopniu bazują na wyobraźni, jednak niemal wszystkie mają naukowe podstawy."

Kiedyś pochylę się na kwestią teatru znacznie bardziej. W zasadzie mam ogromne plany związane z tworzeniem w tej dziedzinie. Jedną z fantazji, którą niekiedy przedstawiam na szkoleniach teatralnych jest moja wizja teatru w stanie nieważkości - gdzie trzeba będzie kompletnie przewartościować, przebudować całą technikę ruchu. Uważam, że w tym zakresie butoh, jak również biomechanika - będą szczególnie pomocne! 

Makieta sceny (stworzona na poczekaniu)

makieta

 

Trzy rysunki artystki Anny Bełz stworzone na potrzeby mojego egzemplarza reżyserskiego: 

tesla

elektrodzieci

 

Za długo? Za bardzo odchodzę od wątku głównego? Za dużo dygresji? Nie czytaj. Nie musisz czytać tego artykułu :) 


Niekiedy zarzucają mi, że zarówno w swoich wypowiedziach w ramach wystąpień publicznych, jak również w tych pisanych – wrzucam bardzo dużo wątków pobocznych, dygresji. Na dodatek zarzuca mi się, że kompletnie gubię się we własnych dygresjach. Otóż zapewniam Was – nie, w niczym się nie gubię i Wam również polecam ten nieskrępowany styl myślenia. A o tym jak to uporządkować – również piszę, pracuję nad tym i rozwijam metody związane z porządkowaniem myśli – zarówno w celu wyciągania jeszcze lepszych wniosków, jak również jeszcze lepszej realizacji konkretnych pomysłów, planów, marzeń, idei. 
Dlatego jeszcze raz powtórzę. Albo jesteś w stanie mi zaufać i podążać dalej przez moją historię – albo się znudzisz, odpuścisz i uznasz, że ta pisanina nie ma kompletnie sensu. Rób co chcesz. 

 

Ten artykuł jest długi, tak jak droga na szczyt jest długa :) - słów kilka o naszym klubie zapaśniczym KAVKAZ


W klubie zapaśniczym KAVKAZ – https://kavkaz.pl (na instragramie i facebooku aktywnym zwłaszcza w kanale Technika Zapaśnicza), do którego często będę się odnosić – prowadzę zajęcia. Za naukę techniki odpowiedzialny jest wysoko wykwalifikowany czeczeński zapaśnik Deni Arsaev, za treningi biegowy odpowiedzialny jest trener – biegacz, do tego wybitny pianista, z którym również miałem i mieć będę przyjemność wspólnej gry (ja na skrzypcach) – Bartosz Bednarczyk. A ja w naszym klubie jestem odpowiedzialny zasadniczo za dwie rzeczy. Za przygotowanie fizyczne – odpowiadam za treningi z odważnikami kulowymi – popularnymi kettlebell, według rosyjskiej metody – girewowo sporta, wszelkie ćwiczenia podstawowe siłowe, odpowiadam za motywację, dopilnowanie zawodników, za ich przygotowanie psychologiczne, fizyczne w kontekście zdrowia, suplementacji, fizjo, rehabilitacji. Często wchodzę w problemy moich podopiecznych, w ich sytuację rodzinną, jestem w stałym kontakcie z rodzicami, gdy trzeba pomagam w bardzo trudnych sprawach. 

Najważniejsze jednak, za co odpowiadam, to całościowe planowanie procesu dydaktycznego, planowanie kariery zawodników, dopilnowanie przebiegu treningów każdego dnia, stała analiza ich postępów, pomoc w ustanowieniu celów bieżących oraz odległych i takie planowanie ścieżki, aby się udało, aby się powiodło. Oczywiście w całym procesie trzeba cały czas myśleć, w moim przypadku też nabierać doświadczenia trenerskiego – dosłownie w locie gdyż z jednej strony zwyczajnie mi go brakuje a z drugiej strony po analizie pracy licznych trenerów, w dodatku bardzo zasłużonych dla zapasów – stwierdzam, że są oni bardzo, bardzo, bardzo dalecy od prawda – zwłaszcza ze względu na ich brak dążenia do wiedzy, do rozwoju – właśnie poprzez negację, właśnie poprzez myślenie krytyczne. Okazuje się, że proponowany przeze mnie styl myślenia ma szansę podbić również sport. I głęboko wierzę, że mi się to uda. Że nam się to uda, że cały nasz zespół odniesie spektakularny sukces sportowy i nie tylko sportowy! 

 

Odwaga! 


Jeśli nie jesteś w stanie się przełamać, odważyć – również nie będziesz w stanie odważyć się myśleć odważnie i kosmicznie! 

Spróbujmy wspólnie zastanowić się nad tym czym jest odwaga, czym nie jest oraz jak nad nią pracować. 

Odwaga dla mnie to cecha naszego charakteru, odpowiedzialna za zdolność do podejmowania działań wyprowadzających nas poza strefę komfortu. 

Ja już nawet nie wspominam o kolejnym fakcie - a mianowicie, że im bardziej i im częściej poruszamy się poza granicami naszej strefy komfortu - tym bardziej jesteśmy w stanie przywyknąć do takiego działania i to, co nie było dla nas dotychczas komfortowe - stanie się takie. Oczywiście granica będzie się przesuwać. I w odwadze, w moim ujęciu, nie chodzi o to, aby po prostu za wszelką cenę wchodzić w niewygodne stany, niewygodne sytuacje i za wszelką cenę ich poszukiwać. Odwaga jest potrzebna do tego, aby realizować stawiane przed sobą cele oraz aby być w stanie odważyć się na to, aby stawiane przed sobą cele były naprawdę wysokie i ambitne. Jak już wspominałem - jeśli nie wierzymy w to, że jesteśmy w stanie sięgnąć gwiazd - to nie będziemy nawet poruszać myśli na ten temat. A nie będziemy w stanie tak myśleć, jeśli nie będziemy potrafili działać odważnie, wychodzić ze strefy komfortu i dokonywać licznych, niewygodnych, często bardzo ryzykownych działań, budzących publiczną dezaprobatę, tak zwany hejt, wyszydzanie. Ktoś, kto idzie na szczyt musi się liczyć z licznymi przeciążeniami, problemami, porażkami, kłopotami. Nagroda czeka wytrwałych, wymaga cierpliwości, konsekwencji, niezłomności - ale teraz miało być o odwadze. A odwagą jest również gotowość na ciężką pracę i to w warunkach braku zrozumienia i wsparcia ze strony otoczenia. 


Myślenie a działanie 

Nie ma myślenia bez działania i odwrotnie. Nie da się niczego planować, tworzyć jeśli jest to zawsze czysta teoria. Nie da się tworzyć samej teorii - mówię tutaj bardziej o planowaniu wizji, projektowaniu inicjatyw. Artykuł dotyczy nauki myślenia - ale podkreślam - nie będzie żadnego sprawnego i odważnego myślenia bez umiejętności podejmowania inicjatywy, działania, aktywności. Nie widzę możliwości odważnego myślenia bez perspektywy wdrażania kreowanych pomysłów. 

 

Warunki tworzenia 

Te uwagi są akurat bardzo indywidualne - podzielę się nimi ale kompletnie nie sugeruję, że tak właśnie trzeba. 

Ja nie jestem w stanie praktycznie niczego pisać w warunkach izolacji, w mieszkaniu. Potrzebuję żywego otoczenia – zazwyczaj wychodzę do restauracji zlokalizowanej nieopodal mojego zamieszkania – na szczęście restauracji czynnej 24h na dobę! Pora mojej najlepszej i najwyższej aktywności przypada na godziny 1:00-5:00 w nocy. Tego akurat nikomu nie polecam, nie narzucam – ale np. w moim przypadku tylko w tych godzinach jestem w stanie najlepiej funkcjonować. Nikt nie dzwoni, nie przeszkadza, nikt ode mnie niczego nie chce – a ja jestem w stanie faktycznie skutecznie działać! Odnosi się to w zasadzie do wszystkich dziedzin mojego działania, twórczego, biznesowego, koncepcyjnego. 

Istotnym w moim przypadku czynnikiem jest muzyka, tylko niekiedy jest to muzyka symfoniczna, chociaż ona też dobrze na mnie działa. Jednak absolutnie najlepiej tworzę gdy na słuchawkach, które odcinają mnie całkowicie od dźwięków otoczenia leci agresywna muzyka punkowa lat 80. Siekiera, wczesna Armia - bardzo dobrze działa na mnie ten rozpędzony, trzeszczący czołg, forsujący wszelkie bariery spotkane na swojej drodze. Inną opcją jest zimna fala - "Nowa Aleksandria" (również Siekiera). Nie wiem czy to może być dla kogoś pomocne - dla mnie jest bardzo. 

 

Kilka słów o myśleniu krytycznym 

Myślenie krytyczne w leksykonie współczesnych managerów, zarządzających pojawiło się moim zdaniem stosunkowo niedawno. A prawda jest taka, że teoria związana z tym terminem była opracowana już w XVIII wieku. Z metody tej korzystały tęgie umysły XIX i XX wieku. W tej chwili tak zwany świat biznesu odkrywa dobrodziejstwa tej metodyki w kontekście dochodzenia do prawdy. Dane mi było zapoznać się z podstawami dialektyki gdy byłem jeszcze nastolatkiem. 

 

Na studiach MBA...

Myślenie krytyczne jako kluczowa kompetencja lidera XXI wieku… takim głośnym hasłem firmowany był kurs prowadzony w ramach studiów Executive MBA na Akademii Leona Koźmińskiego 
Jakim było moim zaskoczeniem, gdy prowadzący – Artur Negri, którego bardzo pozdrawiam, rozpoczął swoją prelekcję – przedstawię wam dzisiaj metodę myślenia, która może być pomocna w wasze codziennej praktyce, w procesie rozwiązywania problemów, dochodzenia do wniosków, rozwiązań – mówił prowadzący. 

Napisał na tablicy trzy słowa. TEZA – ANTYTEZA – SYNTEZA. Sala, przeszło 40 managerów, dyrektorów fabryk, osób zarządzających niekiedy tysiącami pracowników – wszyscy patrzyli szeroko otwartymi oczami. 
Poprosiłem w tym miejscu o słowo – zwracając uwagę moich koleżanek i kolegów na kilka ciekawych faktów. Wypowiedź moja zajęła kilka minut, w ramach których w zasadzie wyczerpałem omawiane zagadnienie. A prawda była taka, że ta koncepcja dialektyczna towarzyszyła mi w życiu do czasów młodości, myślę, że już jako 16 latek biegle posługiwałem się tę metodą, studiując aktywnie dzieła filozofów XIX wieku – zwłaszcza tych wywrotowych, ale których korzenie miały miejsce w tej właśnie dialektyce. Oczywiście nikt z uczestników szkolenia nie zorientował się, że przedstawiona metoda to po prostu podstawa dialektyki, umysły obecnych tam osób nie były w najmniejszym stopniu przygotowane na myślenie w takich właśnie kategoriach. A przecież tylko przez ciągłą negację jesteśmy w stanie dojść do prawdy. Przedstawiłem swoją koncepcję aby wbić sobie metodę polegającą na CIĄGŁYM NEGOWANIU KAŻDEJ ZASŁYSZANEJ PRAWDY oraz na CIĄGŁYM KONTYNUOWANIU TEJ METODY poprzez stawianie antytezy do syntezy w celu uzyskania nowej syntezy i postawienia do niej kolejnej antytezy. I tak bez końca. Twierdziłem, że przegramy wtedy gdy przestaniemy i tylko ciągła negacja kolejnych powstających wniosków będzie prowadziła nas do prawdy, której i tak nigdy nie uzyskamy w pełni, ale nasze dążenie będzie stanowiło o naszym postępie, rozwoju. 

W zasadzie po mojej wypowiedzi prowadzący powtarzał to co powiedziałem na różne sposoby, próbując wytłumaczyć uczestniczącym w kursie osobom jak żyć. Moim zdaniem bez większego skutku. Jednym z przykładów stosowania metody myślenia krytycznego była próba doboru nowej nazwy dla Wyższej Szkoły Bankowej – WSB, której wysoko postawiona przedstawicielka również była uczestnikiem szkolenia. Teza – WSB jest znana, ma swoją markę, jest dobrze wyprofilowana jako sieć uczelni o profilu bankowym, zdobyła odpowiednią pozycję, cieszy się już popularnością. Antyteza – WSB - „Bankowa” - to potężne ograniczenie, zawęża profil.  Syntezą miało być – no właśnie… Według zainteresowanej teza to Zostać przy starej nazwie, antyteza to zmiana nazwy. I teraz trzymajcie się mocno. Synteza – jednak nie zmieniać nazwy bo to zbyt duże ryzyko. Dodam tylko, że w trakcie trwania tych rozważań rwałem się do odpowiedzi i zaproponowałem m.in. :

- zostawienie nazwy WSB, dalszy rozwój tego brandu
- w oparciu o stworzone już struktury utworzenie nowego brandu, który faktycznie posiadałby nową nazwę i mógłby nawet bazować na renomie jaką zdobyła już dotychczas WSB 
- zacząłem w trakcie opracowywania rozwiązania problemu wertować stronę internetową tej potężnej, rozrośniętej instytucji i okazało się, że mam również całkowicie odmienną wizję budowy strony internetowej, marketingu tej uczelni – co również próbowałem zacząć sugerować – w ramach strony WSB panuje bowiem totalny brak inicjatywy w postaci tworzenia wartościowych treści, portalu eksperckiego. Ale to akurat przypadłość chyba niemal wszystkich tego rodzaju instytucji.
Pamiętam, że w trakcie tej DEBILNEJ dyskusji pt. czy zmieniać czy nie – w połączeniu z negatywnym odbiorem moich pomysłów – zarówno o stworzeniu drugiej marki, jak również całkowitego wywrócenia marketingu WSB – moje myśli jak zwykle pobiegły w takim kierunku, że powinienem uruchomić swoją uczelnię… Kto wie, czy to właśnie nie tamta sytuacja była jednym z czynników posiadającym istotny wpływ na moje obecne decyzje i działania! 

Ale co jest istotne. Umiejętność puszczenia swojego umysłu w ten swobodny pęd, umiejętność stosowania myślenia krytycznego w zawrotnym tempie, analiza wszystkich za i przeciw. 

W tym miejscu jeszcze słowo na temat prowadzącego. Tak aby nie było żadnych wątpliwości. Artur Negri robił co mógł. Wyglądało to tak, jakby uznany trener sportowy dostał pod swoją opiekę grupę dzieciaków z ciężkim porażeniem mózgowym i prowadził im trening. Artur robił naprawdę co tylko mógł aby spróbować rozruszać skostniałe umysły uczestników studiów MBA. Raczej bez większego skutku. Chociaż ja dla siebie już wiedziałem, że człowiek, który promuje takie systemy myślenia w działaniu managerskim jest moim przyszłym sojusznikiem. 


Czego uczy opis przebiegu kursu myślenia krytycznego na MBA? 

Przykład z kursem z zakresu myślenia krytycznego na MBA to jeden z dowodów na to, jak bardzo umysły ludzkie są zacofane, jak bardzo przeciętny absolwent najbardziej prestiżowego kursu MBA jest oderwany od prawdy, od realności, od rzeczywistości. Ja w zasadzie wiedziałem o tym wcześniej, potwierdziłem swoje myśli również i później, próbując zatrudniać kolejnych wykształconych dyrektorów do swojego zakładu. Podejmowałem również próbę zatrudnienia do prac nad rozwojem mojej firmy osób ze studiów MBA. 
Zawsze cała operacja kończyła się w ten sam sposób. Ostrym skandalem. Oceni mnie historia, ocena już się dokonuje gdyż wychodzi na to, że wygrywam. Otóż ostatecznie sam wykształciłem kadrę zarządzającą, oprócz tego, że wykształciłem doskonałych sprzedawców, pracowników operacyjnych. Żaden z wykształconych managerów, dyrektorów z doświadczeniem korporacyjnym nie był w stanie poradzić sobie w najmniejszym stopniu ze stawianymi przed nim przeze mnie zadaniami. Powoływali się na okrutny chaos (moja odpowiedź – sprzątaj! Układaj jak chcesz), na niechęć pracowników, brak hierachii (moja odpowiedź – kim ty jesteś aby oni chcieli się ciebie słuchać?!? Zapracuj na to! Nikomu niczego nie będę kazać – taka jest moja idea naturalnego lidera). 

 

Szybkie myślenie krytyczne ratuje życie – reanimacja 
Reanimacja mojego dziadka 

Pokaże Wam jeszcze jeden przykład. Dwa razy w życiu stosowałem reanimację. Skutecznie. Pierwszy raz miałem może 13 albo 14 lat, moi rodzice byli gdzieś daleko za granicą, babcia była za miastem a sprawa dotyczyła mojego dziadka - który niestety schlał się w trupa, wszedł do mieszkania, upadł i rąbnął głową o ceramiczną podłogę z ogromną siłą. Trysnęła krew a dziadek leżał nieprzytomny. Towarzyszył mu kolega, który uchlany był w mniejszym stopniu – gdy zobaczył co się dzieje wpadł w panikę i zaczął krzyczeć – Waldek, ja Ci zagram – rzucając się na stojące w pokoju pianino i przygrywając jakąś melodyjkę. Dziadek nie oddychał, leżał jak trup a z jego głowy broczyła rozpływająca się po kuchni krew. Byłem naczytany książek o sztuce przetrwania – stąd w teorii wiedziałem co robić – chociaż jak się okaże za moment popełniłem mały błąd. Nie wiem czemu ale umknęła mi zasada ABCD – traktująca o konieczności w pierwszej kolejności udrożnienia dróg oddechowych. Po prostu rozpocząłem masaż serca – poprzez jego uciskanie w okolicach mostka, z lewej strony. Za każdym razem naciskając odnosiłem wrażenie jakbym pompował powietrze, pamiętam też jak po piątym razie dziadek zaczął oddychać. Wrócił. 

 

Reanimacja babci panny młodej – na weselu pod Lwowem 

Kolejna historia związana z reanimacją człowieka miała miejsce już lata później. Było to wesele mojego przyjaciela, ukraińskiego zapaśnika Andrieja Tsabalia. Babcia panny młodej zasłabła i zauważyłem jak wynoszą ją, blednącą z sali weselnej. Sytuację widziałem kątem oka, w zasadzie przypadkiem dostrzegłem. Zainteresowałem się i zareagowałem. Ruszyłem w kierunku grupy osób, która wynosiła nieprzytomną osobę. Gdy doszedłem zobaczyłem coś co mnie przeraziło. Dorośli ludzie nabierali wodę w usta rozpylając ja na twarz nieprzytomnej kobiety i krzycząc następnie do niej – mamo, obudź się! Sadzali ją za wszelką cenę na krześle – chociaż ona z niego spadała – oni jakby chcieli ją utrzymać w pionie – wierząc, że to jest właśnie naturalna pozycja dla żywego człowieka. Ale ona wtedy żywa już nie była. Ten tłum już podpitych ludzi zgromadził się momentalnie – nie czekałem długo – rzuciłem się w sam środek – co istotne byłem trzeźwy, zawsze jestem – nigdy w życiu nie piłem alkoholu ani nie przyjąłem żadnej używki (polecam). 
Wpadłem w ten tłum, kazałem wszystkim się odsunąć, położyłem bladą i nieprzytomną kobietę na ziemi i zacząłem przymierzać się do masażu serca. W tym momencie syn kobiety – ona miała 85 lat! - bardzo mnie poprosiłem aby nie uszkodził mamy, niczego jej nie połamał. Ja oczywiście potwierdziłem i zapewniłem go, że tak właśnie będzie – po czym z całej siły rozpocząłem masaż serca – czując jak pod moimi rękami pękają wszystkie żebra starszej osoby.

I teraz najważniejsze!!! Moment krytyczny i szybkie podejmowanie decyzji! Szybka analiza i jeszcze szybsze wyciąganie wniosków.

Kobieta nie reagowała na ucisk klatki piersiowej tak jak wtedy mój dziadek. Nie było wrażenia pompowania powietrza. Naciskałem kolejne razy – i to samo. Myślę, co robić teraz? 30 razy uciskać?? Coś jest nie tak… Nie ma efektu pompowania powietrza jak wtedy z moim dziadkiem… Nie wiem czemu – ale wsadziłem jej rękę do ust… w tym momencie wypadły jej wszystkie zęby – jak się za chwile okazało – sztuczna szczęka… chociaż pierwsze wrażenie było makabryczne (rozpadający się trup), wyjąłem sztuczną szczękę i odłożyłem. Dalej był problem braku drożności. Zacząłem manipulować palcami w jej gardle. Ktoś krzyknął – coś o zapadniętym języku… Pamiętam tylko, że zacząłem manipulować właśnie przy języku, pamiętam jak w pewnym momencie wsadziłem jej głęboko do gardła palce i w pewnym momencie poczułem coś bardzo przyjemnego – a mianowicie delikatny powiew powietrza. Pamiętam jak zaczął zmieniać się kolor jej twarzy – z całkowicie białego na czerwony. W niedługim czasie odzyskała przytomność ale ja bałem się jej wyjąć rękę z ust. Trzymałem dalej. Położyłem ją na bok do pozycji bocznej-ustalonej. W międzyczasie poprosiłem o firanki, obrusy aby okryć kobietę (była zima). Wyjąłem rękę, zacząłem głaskać ją po głowie i nawet zaczęliśmy rozmowę, przyjemną rozmowę. Mówiłem do niej spokojnym głosem – wszystko jest dobrze, wszystko będzie dobrze i głaskałem ją w trakcie po głowie. Widziałem jak ożywa. Wezwane zostało w międzyczasie pogotowie – postanowiłem więc, że do ich przyjazdu – zostaniemy w takiej właśnie pozycji. Pogotowie przyjechało, myślę, że w całkiem dobrym czasie jak na wioskę oddaloną 10km od Lwowa – około 7 minut od wezwania. Wiecie, że po takim czasie raczej nie mieliby już do kogo przyjeżdżać? Raczej zakład pogrzebowy po takim czasie miałby co robić. Pamiętam ratowniczkę, która wleciała niczym anty-terrorystka – chcąc mnie przepędzić czym prędzej od uratowanej kobiety – na co ja powiedziałem – spokojnie, wszystko jest dobrze – powtarzając to, co cały czas powtarzałem do ratowanej kobiety. Bo było dobrze. Jak się okazało badania wykazały poprawne ciśnienie, puls, wszystko było bardzo dobrze. Nasza bohaterka jedynie uskarżała się na intensywny ból w klatce piersiowej... (ups).  

 

Podsumowanie – wnioski z akcji ratunkowej

Jak się później okazało – w tłumie otaczającym mnie byli lekarze, osoby, również żołnierze którzy niedawno wrócili z frontu donbaskiego. Nikt z nich nie miał najmniejszego pomysłu, jakiejkolwiek inicjatywy – chociaż znali zasady reanimacji, myślę, że lepiej ode mnie, oni biernie przyglądali się jak synowie kobiety plują na nią krzycząc – obudź się mamo, poklepując ją na dodatek po twarzy. Z pewnością popełniłem masę błędów – jak np. kolejność – czyli najpierw udrożnienie dróg oddechowych i dopiero wtedy masaż serca. Ale powiem coś jeszcze. Pisząc teraz ten artykuł sprawdziłem internet w kontekście opisywanej sytuacji, próbując przeanalizować ten scenariusz. Znalazłem masę wykluczających się porad, z których nic nie wynika, które w zasadzie wprowadzają jedynie zamęt. Być może należy odbyć bardzo profesjonalny kurs ratowniczy i trenować zasady reanimacji regularnie aby robić to skutecznie. I co istotne – mieć jeszcze odwagę podjąć inicjatywę.

Pamiętam doskonale tamtą sytuację. Czułem się trochę jakbym serwisował urządzenie… z tym tylko, że czułem jak bardzo mój czas jest ograniczony. Stosowanie myślenia krytycznego, analitycznego w serwisie elektroniki jest kluczową kompetencją. Wyciąganie wniosków z sygnałów, objawów to podstawowe działanie myślącego serwisanta. Pamiętam gdzie pobiegły moje myśli w momencie gdy stwierdziłem, że moje uciskanie klatki piersiowej nie powoduje efektu pompowania powietrza. Pamiętam, jak szybko musiałem zmienić metody – zamiast powtarzać kolejne uciski. Kilka osób zupełnie na poważnie zwróciły mi uwagę, że popełniłem poważne błędy, że powinienem po prostu odchylić głowę… Ja rozumiem i zgadzam się. Natomiast faktem jest, że udało się uniknąć przekształcenia imprezy weselnej w pogrzebową. A to wszystko dzięki odpowiedniemu treningowi mentalnemu i odpowiedniej szybkości myślenia. Myślenia abstrakcyjnego. Moja umiejętność myślenia w danej sytuacji pozwoliła mi na bardzo szybkie odnalezienie odpowiedniej ścieżki w celu rozwiązania problemu, który mógł mieć śmiertelny skutek! Być może profesjonalny ratownik czytający ten opis oburza się w tym momencie. Ale powtarzam – zawodowcy stali obok i patrzyli jak kobieta umiera i jest polewana wodą. Zero reakcji. 

 

Szybkość myślenia – szybkość działania – szybkość mózgu jak szybkość procesora 


Co jeszcze istotne – im szybciej myślimy, im szybciej stawiamy kolejne antytezy i wyprowadzamy kolejne syntezy – tym szybciej uzyskujemy pozytywny wynik. A z szybkością myślenia z kolei jest jak z szybkością pracy komputera, procesora. Potężny komputer, z racji swojej szybkości dokonywanych obliczeń jest w stanie zdziałać nieporównywalnie więcej niż wolna maszyna. Szybkość komputerów, szybkość dokonywania przez maszyny cyfrowe obliczeń stanowiło o kolosalnym, odbywającym się progresji geometrycznej – rozwoju cywilizacji w ostatnich latach. Zwracam więc również uwagę, że szybkość myślenia – a nie tylko jakość, ale również umiejętność podejmowania szybkich decyzji oraz umiejętność wyciągania szybkich wniosków – stanowi o postępie. Już wcześniej pisałem o kanbanie, o delegowaniu zadań - uważam, że dzielenie się zadaniami ma ogromny wpływ na szybkość działania oraz szybkość przepływu naszych myśli. 

 

Trening umysłu - szachy błyskawiczne i… zapasy! 


Polecam treningi zapaśnicze oraz grę w szachy, zwłaszcza błyskawiczne i zawsze z zegarem. A dlaczego zapasy? Sztuki walki, zwłaszcza te, które nie niszczą naszego mózgu w wyniku uderzeń (zapasy, judo, sambo sportowe) uczą nas bardzo szybkiego podejmowania decyzji, oczywiście pod warunkiem, że praktykujemy w odpowiedni sposób, myśląc, z głową, stosując określoną taktykę, nasze wypracowane techniki, kombinacje, zagrywki. Działanie mózgu w połączeniu z ciałem, koordynacja, szybkość reakcji – są to aspekty, które nas rozwijają w szerszym kontekście. Klub o takim profilu, zorganizowany w opisany sposób stworzyłem – działa on prężenie w Warszawie, nazywa się KAVKAZ https://kavkaz.pl – sam prowadzę w nim zajęcia, układam programy treningowe, jak również zatrudniam najlepszych trenerów – w tym utytułowanego zapaśnika z Czeczenii – Deniego Arsaeva, który w sposób bezkompromisowy przedstawia szeroki zakres technik zapaśniczych. 

 

Wykonawstwo muzyczne – a szybkość myślenia oraz rozwój kompetencji zarządczych


Oczywiście nawet nie zaczynam wspominać w tym miejscu o muzyce. Jako skrzypek, który poświęcił ogromną część swojego życia na edukację muzyczną mam wiele do powiedzenia i kiedyś opowiem o tym więcej. Zwłaszcza warto powiedzieć tutaj o błędach w edukacji szkolnej… chociaż ja szedłem całkowicie indywidualnym, moskiewskim systemem edukacji… Jest jednak ogromna ilość rozwiązań pedagogicznych niepraktykowanych dosłownie przez nikogo, które mogłyby stanowić totalną rewolucję w dziedzinie edukacji muzycznej – ale to już jest zupełnie nowe zagadnienie, które z pewnością w swoim czasie wezmę na warsztat. W kontekście zaś mojej aktualnej wypowiedzi – tak, edukacja muzyczna, trening muzyka wykonawcy ma ogromny wpływ na umiejętność podejmowania decyzji, na myślenie abstrakcyjne itd. W sieci jest masa różnych paranaukowych wykładów traktujących o wpływie edukacji muzycznej na rozwój mózgu człowieka, synchronizację półkul mózgowych itd. Pewnie coś w tym jest. Ja wiem natomiast, że gra w maksymalnym tempie Partity Witolda Lutosławskiego i liczenie co takt zmieniającego się metrum, z jednoczesna koniecznością utrzymania maksymalnej ekspresji jest zadaniem ekstremalnym – zarówno fizycznie, psychicznie jak i intelektualnie. Nie wiem czy mi się półkule dobrze dzięki zsynchronizowały. Wiem natomiast, że poziom zaradności, szybkości myślenia jaką musi wykazać się muzyk na scenie – sięgają zenitu. Ciężko mi odszukać analogię… Może piloci wojskowi? Nie wiem. Chyba nie ma analogii. A – dyrygent. Tak. Ale tym razem nie wejdę w kolejny wątek, w który mógłbym władować się totalnie – czyli dyrygentura. Obiecuję w przyszłości. 

 

Dyrygentura

Albo wejdę. Chociaż trochę. Prawdę mówiąc niewiele poznałem osób rozumiejących znaczenie pracy dyrygenta. Spotykam niekiedy osoby rozumiejące to, w jaki sposób dyrygent pracuje z orkiestrą, przygotowuje orkiestrę i realizuje swoją wizję, swoją interpretację dzieła muzycznego. Nie spotykam natomiast osób, które rozumieją na czym polega warsztat dyrygenta. A jego warsztat to dopiero sam tylko początek. Każdy ruch dyrygenta ma znaczenie. Każdy. Dlatego szkoda, że są dyrygenci i to w dodatku w znakomitej większości, którzy marnują ruch. Toną, topią się i machają rękami w rozpaczliwej walce o wynurzenie. Takich jest niestety większość. Są też tacy, którzy nie muszą wtykać batuty w każdą nutę, są w stanie przekazać ogrom emocji bardzo oszczędnymi ruchami. Ale niekoniecznie ich ruchy zawsze muszą nawet być bardzo oszczędne aby mówić o wybitnej dyrygenturze. Są bowiem prawdziwi dyrygenci, który również są dynamiczny, nawet bardzo. Ten artykuł nie może stać się teraz szczegółowym opracowaniem twórczości dyrygenckiej - dlatego jedynie przedstawię kilka istotnych i ciekawych wniosków - a najlepsi, najbardziej wytrwali w dążeniu do prawdy czytelnicy sami będą dociekać prawdy - co w dobie powszechnej dostępności do internetu jest znacznie prostsze niż kiedykolwiek wcześniej. Każdy ruch dyrygenta to jego komunikacja z muzykami orkiestry. W przypadku dobrego technicznie dyrygenta muzycy mają łatwość w grze oraz odbiorze jego wizji interpretacyjnej. W przypadku złego dyrygenta muzycy nawet nie do końca wiedzą kiedy mają zacząć grać gdyż jego "RAZ" jest po prostu nieczytelne, niewyraźne. Sprawny dyrygent nie musi pokazywać absolutnie wszystkiego, prawdziwy dyrygent może wykonywać niekiedy 2-3 razy mniej ruchów niż dyrygenci, którzy nie panują nad zespołem, nad dziełem i nad sobą. Dyrygent pracuje całym ciałem - całym, absolutnie - mimiką, oczami. Absolutnie wszystkim. Dyrygent nie jest po prostu metronomem, chociaż w przypadku jeśli dochodzi do jakiegokolwiek syndromu asynchronizacji orkiestry - on zareaguje i szybko poskłada zespół, momentalnie. Ale nie o tym. Dyrygent działa w przestrzeni. W czasoprzestrzeni i z czasoprzestrzenią jest w szczególnej relacji. To było moje ważne odkrycie, którego dokonałem w momencie intensywnej nauki teatru ruchu, gdzie relacje z przestrzenią i z czasoprzestrzenią są naprawdę dobrze rozpracowane. Dyrygent tworzy każdym swoim ruchem wizję, wielką muzyczną, artystyczną wizję. Można śmiało powiedzieć, że dyrygent tworzy swoją rzeczywistość. 

A wiecie, na dobrą sprawę orkiestra jest w stanie grać i bez dyrygenta - tzn mówię tu o tym, że z technicznego punktu widzenia da się - teoretycznie poprowadzić może ją koncertmistrz oraz kierownicy sekcji (np. każda sekcja smyczkowa ma swojego prowadzącego). Dyrygent jest twórcą, który każdym swoim ruchem tworzy dźwięk, brzmienie, ideę. I teraz - świadomość, że KAŻDY ruch dyrygenta tworzy sztukę, tworzy nowy świat, nowy wymiar - jest absolutnie niesamowity i dla mojego umysłu bardzo elektryzujący. Ale doprawdy niewielu jest dyrygentów, którzy to potrafią. Ja jednak wymienię kilku, którzy dla mnie właśnie czynią rzeczy niesamowite.

Walierij Giergijew - w pierwszej kolejności koncentruję uwagę na twórczości właśnie jego - uważam, że jego odkrycia i osiągnięcia w dziedzinie dyrygentury stanowią dotychczas najwyższy poziom w tej dyscyplinie. Kamienie milowe. Zwłaszcza można to dostrzec w trakcie prowadzonych przez niego seminariów, które ukazują uchylają rąbek tajemnicy jego warsztatu. 

Moim zdaniem jest on jednym z najciekawszych dyrygentów w historii. Do tego posiada ogromną wyobraźnię i bardzo bogaty arsenał technik. Jednym z jego autorskich patentów jest dyrygowanie wykałaczką. Często unika batuty - posiadając własną, niepowtarzalną, autorską technikę. Cechuje się ogromną ekspresją, która nigdy nie jest przesadzona - przez co doskonale odczytywana przez orkiestry. 

 

Unikalny film dokumentalny, Walerij Giergijew naucza dyrygentury:

Mowa ciała 

Niekiedy ludzie zwracają uwagę na moją mowę ciała, na moją gestykulację, na to w jaki sposób przekazuję emocję, twierdzą, że jestem ekspresyjny itd. Tak jest - zgadza się. To nie jest przypadek, nie jest to natura. Tzn pewnie też jest. Gdyby jednak nie intensywny trening aktorski, trening zwłaszcza w zakresie teatru ruchu - nie potrafiłbym tego! Trening w zakresie teatru ruchu, aby przyniósł wynik - wymaga pracy, regularnej i świadomej pracy nad swoim ciałem. Nie bez znaczenia jest też przygotowanie fizyczne - a w moim przypadku dodatkowo moje możliwości ruchowe poszerzała gra na skrzypcach. Oczywiście także i sztuki walki. Natomiast jednym z największych odkryć w tym kontekście była dyrygentura, z którą miałem kontakt jako muzyk orkiestrowy (głównie na studiach) oraz studiując pracę dyrygentów, obserwując ich na żywo, analizując nagrania, porównując. Pamiętam jak zacząłem łączyć dyrygenturę z teatrem ruchu, poszukiwałem inspiracji dla teatru ruchu właśnie w dyrygenturze - m.in. Waleriego Giergijewa. 

Dyrygent - naturalny lider - komunikacja bez słów, a czasem bez gestów 

Dalej nie wiecie jeszcze po co o tej dyrygenturze? To zobaczcie cały film o szkoleniu Giergijewa i o jego relacji z orkiestrą. Ale wiecie, rozumiecie chyba, że nie zawsze tak jest? Nie zawsze orkiestra realizuje bezbłędnie wizję każdego dyrygenta... Nie zawsze chce to robić. A jeszcze częściej wizji nie ma... albo jest - ale tylko w głowie dyrygenta i nie potrafi ani technicznie jej pokazać, ani opowiedzieć o niej zespołowi. Takich dyrygentów jest moim zdaniem znakomita większość. Niestety. 

Czym się różni praca z dobrym dyrygentem od pracy z przeciętnym? Wszystkim Tylko kilka razy w życiu dane mi było pracować z dobrymi dyrygentami - w tym z Jerzym Semkowem, chociaż pamiętam też bardzo pozytywne odczucia gry z Jose Maria Florencio, który miał wizję i panował nad zespołem. 

Znam opowieści muzyków o dyrygentach, którym orkiestra robiła na złość. Znam też dyrygentów sztywnych, którzy zarówno są sztywni w dyrygowaniu, jak również w budowaniu relacji. 

Zobaczcie jak działa Giergijew - on potrafi dyrygować zespołem nie robiąc dosłownie nic. Nic. Popatrzcie. No - niekiedy wystarczy samo jego spojrzenie. Albo sam fakt jego obecności oraz fakt niewykonywania ruchów. Myślę, że spokojnie można napisać o tym pracę magisterską i to dedykowaną studiom dyrygenckim - i będzie ona miała wielką wartość. Myślę, że warto uświadamiać dyrygentów symfonicznych (chóralnych również), w tym gdzie popełniają błędy i w jaki sposób mogą stać się znacznie lepszymi dyrygentami. I pierwsza, podstawowa uwaga będzie dotyczyła techniki. Nie trzeba, kompletnie nie ma takiej potrzeby aby wykonywać tak dużo niepotrzebnych ruchów. Nie wiem dla kogo one są - ale z pewnością nie są dla muzyków. Wizualnie - z punktu widzenia scenicznego - wygląda to fatalnie. Może to jakaś forma ćwiczeń fizycznych? Bez sensu. Te ruchy są nienaturalne, pospinane - nie ma w nich nic dobrego również dla ciała dyrygenta. Dlaczego więc dyrygenci tak nerwowo machają, wiosłują batutą? Gdyż wydaje im się, że dzięki tym częstym ruchom zapanują nad rytmem, opanują cały zespół i skoordynują jego pracę. Czy są tutaj z nami specjaliści od zarządzania, najlepiej dowodzący dużymi zespołami? Są? To jak to jest z tym dyrygowaniem u Was? Z wtrącaniem się w każdy proces - bez dawania przestrzeni i wolności? No jak :)? Czy możliwe jest zarządzanie zespołem, zespołami - wtrącając się w każdy proces? W każdy dźwięk? We wszystko? Znacie odpowiedź. Tak samo jest w muzyce. Dyrygent, który chce pilnować wszystkiego nie będzie w stanie zrealizować żadnej wizji. Żadnej artystycznej prawdy. Będzie zajmował się tym, bez czego muzycy również sobie doskonale poradzą. Muzycy potrafią liczyć do 4, 8 i nawet do 15 (przynajmniej większość z tych, których znam). Nie ma więc potrzeby liczyć za nich, tworząc przy tym niekontrolowane wiry powietrza, co by nie powiedzieć, że powietrze psując. Pierwszy raz kiedy doznałem olśnienia w tym zakresie było to z Semkowem - który wkroczył dzień po tym, gdy młody dyrygent przygotowywał zespół, no machał, niestety, machał. Różnica była kolosalna! 

 

Jewgienij Mrawinski - bez Jewgienija Mrawinskiego nie byłoby moim zdaniem Giergijewa. Jest oszczędny w ruchach, precyzyjny i w przypadku jego twórczości doskonale daje się zauważyć jego kontrolę nad orkiestrą. A raczej doskonałe zrozumienie orkiestry dla każdego jego ruchu oraz wielki szacunek muzyków dla jego wizji. Oczywiście, że daje się odczuć już na pierwszy rzut oka, jak wielkim autorytetem cieszy się wśród muzyków. Warto też dodać, że jego styl dyrygowania jest bardzo czytelny dla wykonawców, ruchy nie budzą żadnych wątpliwości. 

Jerzy Semkow - uczeń Jewgienija Mrawinskiego. Miałem przyjemność grać pod jego batutą. Gdy nasza orkiestra przygotowywała utwór pod batutą innego dyrygenta i gdy przybył Jerzy Semkow na pierwszą próbę - był to dla mnie szok i przerażenie. Przepaść. W zasadzie to był jeden z tych kluczowych momentów w których zaczynałem rozumieć na czym polega dyrygentura. Jerzy Semkow nie machał jak wariat batutą w powietrzu. To właśnie w oparciu o jego warsztat zrozumiałem na czym polega precyzja i oszczędność ruchów dyrygenta. Pierwszy raz dostrzegłem też oczy dyrygenta w kontekście komunikacji z orkiestrą. Oczywiście kilka lat później gdy zacząłem interesować się dyrygenturą bardziej - dostrzegłem istotną wagę mimiki np. u Giergijewa. Jednak Semkow pracował właśnie wzrokiem - zwłaszcza wzrokiem co było bardzo ciekawe. 

 

Andrzej Borejko - jest niezwykłym prezentem dla polskiej kultury, który to prezent polska kultura raczej nie zasługiwała. Wykształcony w Leningradzie - tam gdzie Giergijew, na tej samej uczelni. Co istotne - jest to chyba jedyny dyrygent tworzący w Polsce, który posiada taką wyobraźnię (Ok! Jerzy Maksymiuk posiada nieskończoną wyobraźnię ;) )  - Andrzej Borejko stosuje szereg technik na granicy z teatrem ruchu, chociaż sam wypiera się takiego pomysłu, nie przyjmuje takiego porównania. Patrząc na dyrygenturę Andrzeja Borejki - właśnie na warszawskich deskach - można szybko pojąć na czym polega różnica między dyrygentem jego klasy a lokalnymi, polskimi dyrygentami (no oprócz Maksymiuka - ten jest prawdziwym świrem:) ).  

 

Oczywiście za moment rzucą się na mnie specjaliści od dyrygentury - już dopisuję kilka również istotnych nazwisk - Herbert von Karajan, Leonard Berstein, Claudio Abbado, Arturo Toscanini.

I jak? Czujecie? Czy nie? Ważne? Dla mnie na równi z wodą i powietrzem. Albo trochę bardziej. Ale trzeba poczuć, wejść w ten świat. Czy będą z tego korzyści? Tak. Same korzyści. 

 

Pomysł na własne szkolenia dla kadry zarządzającej 


W moim umyśle pojawił się nawet na pewnym etapie pomysł, aby szkolić nie tylko w zakresie marketingu i sprzedaży – ale pójść dalej – uruchomić swoją uczelnię, uruchomić program MBA ale prawdziwy, realny, bezwzględny – jak szkolenia żołnierzy radzieckiego GRU, albo moich zapaśników, trenujących każdego dnia po wiele godzin, którzy po ciężkim 2,5 godzinnym treningu, którego normalni ludzie nie wytrzymują, zostają i robią 2-godzinny trening siłowy z wykorzystaniem odważników kulowych (młodzież w wieku 14-15 lat). 

Mówię tutaj o prawdziwym programie szkoleniowym uczącym realnych, prawdziwych kompetencji managerskich, zarządczych, umiejętności realnego działania operacyjnego, umiejętności podejmowania decyzji… Szkolenia w kontrze do tego co spotkałem chociażby na żałosnej parodii w postaci szkoły MBA na Koźmińskim. 

Wiem, że skoro EFIR7 staje się teraz projektem edukacyjnym to może okazać się, że naturalną konsekwencją mojego działania będzie jak zwykle – mierzenie bardzo wysoko. Nie wiem gdzie jest szczyt i w jakim kierunku będę podążać. Przypomnę, że dotychczas w mojej głowie istnieje zaawansowany plan związany ze stworzeniem szkolenia online z zakresu marketingu internetowego, w którym nauczałbym w jaki sposób od początku do końca stworzyć markę, komunikację, poruszyłbym niezbędne aspekty techniczne związane z promowaniem naszego projektu. Unikalność tego kursu ma polegać na tym, że dawać będę gotową i wielokrotnie sprawdzoną receptę na to jak wykręcić wysokie wyniki, radykalnie podnieść sprzedaż – zarówno w aspekcie ceny, jak również ilości sprzedanych produktów, pozyskanych klientów. 

Wraz z powstawaniem kolejnych publikacji, kreują się nowe kierunki, nowe pomysły, które z pewnością będę wdrażać. Nie wiem czy moją ambicją byłaby klasyczna uczelnia – raczej wolałem skupić się na formule szkoleń online, które potrafią przynosić wielomilionowe dochody i których konstrukcja pozwala na skuteczną ekstrapolację, również rozwój w wielu językach. 

 

Udało się dotrzeć do końca? To dopiero początek!!

Ten artykuł, opracowanie - jedynie sugeruje co robić, przedstawia dość powierzchownie różne aspekty, które mają pośredni ale najczęściej bezpośredni wpływ na styl naszego myślenia i co za tym idzie również działania. Wiele zależy od tego jakie cele przed sobą stawiamy - ale pojawia się tutaj pewien paradoks. Nie jesteśmy z pewnością w stanie myśleć o wysokich i ambitnych celach jeśli nie posiadamy odpowiedniego przygotowania intelektualnego. W drugą stronę - ciężko będzie o rozwój intelektualny bez ambitnych celów. 

Oczywiście nie zawsze tak musi być, ja tylko sugeruję, że tak jest dość często. Są oczywiście liczne wyjątki osób nie posiadających odpowiedniej bazy intelektualnej ale stawiające przed sobą ambitne cele - i jest też tak, że osoby takie są w stanie osiągnąć szczyty, będąc zdeterminowane i zmotywowane do działania. 

Ja jednak mówię bardzo często o tym aby we wszystkich kwestiach kłopotliwych w zakresie funkcjonowania naszej psychiki - działać na poziomie logicznym i świadomym. Uświadomienie sobie swoich słabości, zadanie sobie odpowiednich pytań o dalszą ścieżkę naszego rozwoju może zdziałać cuda. Sama świadomość tego, w jakim miejscu się znajdujemy, świadomość naszych ułomności, naszego niedomagania - próba uświadomienia sobie naszych braków na poziomie logicznym - może być kluczowa dla dalszego rozwoju. O ile chcemy tego. Wiem, że wiele osób żyje tak jak żyje gdyż po prostu nie zadaje sobie tych trudnych pytań, nie poddaje swojego życia żadnej krytyce i nie poszukuje. Z drugiej zaś strony - jakim świat byłby gdyby wszyscy byli nadmiernie ambitni? Nie wiem - może byłby lepszy? A może nie. A może to właśnie jest dobrze, że tylko jednostki są w stanie się przełamać i osiągnąć szczyt? Wiem jedno - jeśli będziesz podążać za moimi materiałami, artykułami, publikacjami, książkami - postaram się sprawić abyśmy wspólnie doszli jak najwyżej to możliwe. Wspólnie - gdyż ja też wykonuję tę ciężką pracę a te publikacje szalenie pomagają mi w przemianie. Wszelkie moje poszukiwania terapeutów, coachy, speców od rozwoju - umierają na etapie chociażby całkowitego niezrozumienia dla mojego działania, zdarza się też tak, że nie odczuwam szacunku, respektu do kogoś, kto doradza mi jak mam żyć i osiągać sukces - a sam nie osiągnął dokładnie niczego - oprócz "sukcesu" polegającego na doradzaniu innym. W tym sensie uważam, że gdy ogromna przestrzeń szkoleń z zakresu samorozwoju ale i marketingu, sprzedaży - stoi przede mną otworem. Zwłaszcza w przypadku tego pierwszego zagadnienia - warto sobie zadać pytanie - ilu z tych, którzy brylują na scenie, którzy gromadzą pełne sale ludzi - faktycznie osiągnęła jakiś sukces w dziedzinie innej niż spędzanie tłumów w salach konferencyjnych i pouczanie ich, że da się zarobić dużo pieniędzy (np. sprzedając bilety na te spędy). 

Zawsze staram się analizować mechanizm, algorytm działania danego zjawiska - zarówno w przyrodzie, marketingu, historii, w sztuce. Dosłownie zawsze i we wszystkim. Nigdy nie rzucam prawd oczywistych, dogmatów. Zawsze staram się każda informację rozpatrywaną oraz przedstawianą w moich publikacjach poddawać odpowiedniej obróbce, krytyce (stosując mechanizmy dialektyki - i to w mojej permanentnej wersji!), myśleniu krytycznemu - aby dochodzić do prawdy, która praktycznie nigdy nie istnieje w czystej postaci. 

W tym artykule przedstawiłem wiele narzędzi, pomysłów związanych z rozwojem w zakresie myślenia. To pewna baza, coś, od czego zaczynam, zaczynamy. Na bazie tego artykułu powstanie książka, powstawać będą kolejne artykuły, kolejne książki. 

Wolność. Nieskrępowana wolność, wyzbycie się lęków i wielka odwaga. Te cechy uważam za absolutnie najważniejsze, niezbędne, nieodzowne w twórczym myśleniu, w myśleniu, które będzie w stanie unieść Was wysoko i pozwolić na niekończący się, nieskrępowany lot. Pozwólcie sobie uwierzyć w siłę Waszego umysłu, w siłę Waszych marzeń. Jakby to wszystko banalnie nie zabrzmiało... Wdrażając moje propozycje rozwoju Waszej przestrzeni zainteresowań, doświadczeń, doznań - uważam, że każdy jest w stanie poprawić jakość swojego myślenia wielokrotnie i natychmiast. A przecież to właśnie od myślenia, od Waszych możliwości intelektualnych zależy prawie wszystko! Edukacja szkolna zabija wszelkie zainteresowania sztuką, językami, kulturami, muzyką, sportem...  i to jest pewne. Naucza niepoprawnych nawyków, tresuje, zamyka i nie ja jeden to mówię, nie ja jeden głoszę taką prawdę. Tym bardziej krzyczę! Wyzwólcie się. Nie wiem ile osób skorzysta z moich pomysłów, porad. Wiem natomiast, że w każdej dziedzinie za którą się biorę - chcę przekazać wartość, chcę faktycznie pomóc tym, którzy na to zasługują. Nie chcę tracić czasu na niewdzięczników. Odczuwam ogromną satysfakcję, gdy mogę dzielić się wiedzą i gdy moja aktywność przynosi rezultaty. Oczywiście, że jedną z moich intencji jest produkcja i sprzedaż płatnych szkoleń - ale zapewniam Was, że również i bezpłatne materiały będą miały kolosalną wartość - niechaj przykładem będzie ten artykuł. Zapewniam też, że moje płatne szkolenia online będą miały wartość tak wysoką, że będą zwracać się w mgnieniu oka. Pod jednym oczywiście warunkiem - takim, że wiedza w nich zawarta będzie faktycznie wdrażana, przyjmowana, przepracowywana. W tym kontekście mój artykuł ma strategiczne znaczenie. Uważam bowiem, ze bez odpowiedniego przygotowania, nawet najlepszy kurs, najlepsze szkolenie nie przyniesie żadnego rezultatu. Co ciekawe - wielu znanych specjalistów od szkoleń i samorozwoju głosi tę prawdę, tłumaczy i pokazuje statystyki na temat tego, jak niewielki odsetek osób faktycznie korzysta ze szkoleń, wynosi wiedzę, wdraża ją. Moim zdaniem kompletnie brakuje uniwersalnych opracowań związanych z radykalną poprawą jakości swojego myślenia. 

 

Co dalej? 

Dalej będzie książka, tak myślę. Jak już wspominałem z króciutkiego artykułu dosłownie wylał się ze mnie ten strumień świadomości. Pisałem w zasadzie bez przerwy i bez większego zastanowienia. I jestem w stanie pisać tak bez końca - chciałem powiedzieć, że na ten temat, prawda jest jednak taka, że na prawie każdy. Z pewnością chciałbym aby w ramach portalu EFIR7 powstała społeczność, pragnę prowadzić szkolenia online, chociaż i forma stacjonarna nie jest mi obca. Tak jak nauczam - cele należy stawiać wysoko, muszą być ambitne, kosmiczne, droga do ich realizacji - stabilna, a my w tej drodze wytrwali. Konsekwentni. Cierpliwi i odważni. EFIR7 jako międzynarodowy portal szkoleniowy, jako wielka i skuteczna koncepcja z pogranicza filozofii i psychologii o zdobywaniu szczytów - realnie pomagająca ludziom. EFIR7 jako baza wiedzy w wielu dyscyplinach życia. EFIR7 jako spełnienie marzeń, snu o potędze. 

 

Iwo Czerniawski 

Komtentarze

JaiJa (niezweryfikowany)

27.12.2021

Powyższy tekst jest ogromem myśli przelanych na papier/ekran w równie ogromnym chaosie. Przebrnąłem cały,ale jest to mordęga. W takiej formie powinień ten artykuł byc potraktowany jako tekst "do szuflady". W takiej postaci EFIR7 nie jest żadnym pomysłem edukacyjnym tylko tekstowym adhd przez które mało kto przebrnie.

"Na początku był chaos."

i dalej

Każdy proces twórczy - może i nie każdy, ale wiele jest takich przypadków - zaczyna się od chaosu, chaosu pomysłów, myśli. Z chaosu wyłania się pewien porządek, struktura. 

Burza mózgów jest przykładem takiego chaosu. 

Bardzo szczerze dziękuję za ten komentarz, za ten szczery komentarz. Tak. Tekst jest chaotyczny i inny być nie mógł na tym etapie. I do szuflady trafić nie mógł.

Ten tekst to mordęga. Dla wielu będzie to mordęgą. Ale to wszystko zależy od motywacji jaka będzie kierować do czytania tego tekstu - o czym w samym artykule niejednokrotnie wspomniałem. Z Efira konkretne projekty edukacyjne dopiero się wyłonią - i będą one praktyczne, konkretne i zjawiskowe. Zmieniające rzeczywistość. 

Czy jednak mój tekst jest aż tak chaotyczny?

Nie myślę. Myślę, że śródtytuły go w jakimś stopniu porządkują (jak każdy inny mój tekst). Myślę też, że z tego właśnie materiału narodzi się mnóstwo kolejnych koncepcji. 

I myślę też, że kiedyś, za jakiś czas ten tekst będzie kultowy, jak również myślę, że już całkiem niebawem będzie tak, że ludzie będą wielokrotnie wracać do treści zawartych w nim. 

Ważny jest też kontekst. Bardzo ważny. A kontekst jest taki, że wydarzą się rzeczy, które w sposób naoczny udowodnią słuszność toku mojego myślenia, być może i chaotycznego. Ale zapewniam, że w tym chaosie jest porządek. 
I jeszcze jedno - tak naprawdę ten tekst to tylko propozycja. Można go potraktować na różne sposoby - np. wybrać sobie coś dla siebie, wyciągnąć jakąś dyscyplinę, popatrzeć na nią i zacząć ją zgłębiać - jak np. dyrygentura. Ile ta dyrygentura mi dała w kontekście myślenia i rozwoju! Teatr? Kosmos! 

I jeszcze jedno. Dla kogoś tekst ten będzie męczarnią. Dla kogoś - kosmicznym lotem. Nie napisałbym go inaczej. I jeszcze jedno. Żaden ogrom. To ułamek tego o czym chciałem i mogłem napisać. Uznałem jednak, że nie chcę utrudniać, przeciążyć i skróciłem. 

No i jeszcze jedna uwaga. Spotkałem się z wieloma głosami zachwytu - och jak Ty to robisz, tyle dyscyplin, jak sobie z tym radzisz... itd. A ja po prostu pokazuję w tym tekście jak myślę, jakie są fundamenty tego myślenia. Jeśli kogoś interesuje to jak działam, jak działa mój umysł to musi pogrążyć się w tym chaosie. To nie jest tekst dla wszystkich - wymaga odpowiedniego nastawienia i przekonania, że jest głęboki sens poświęcić mu czas. 

A komentującemu dziękuję, że tekst przebrnął - i to bez jakiegokolwiek przekonania co do jego autora.  

Napisz komentarz (bez rejestracji)